- Do Radomia przyjechałem, ponieważ narobiłem sobie bardzo dużo problemów. Miałem ogromne problemy z narkotykami i alkoholem. W 2009 roku groziło mi więzienie. Nie chciałem tam trafić choćby z tego powodu, że większość moich wujków to recydywiści. Sumując moje wszystkie występki, groziło mi 4 lata więzienia za handel narkotykami, pobicia. Sporo tego było. Podjąłem decyzję, że pójdę do ośrodka, w którym będę mógł coś zmienić, zmienić siebie – mówi Szymon. - Zadzwoniłem do mojej kuratorki, która dała mi namiary na miejsce, gdzie leczą się osoby uzależnione. Z Ornety gdzie mieszkałem, pojechałam do Elbląga, gdzie pokierowano mnie do Radomia. Cała procedura trwała trzy dni. Na pięć dni przed moimi 19 urodzinami przyjęto mnie w radomskim „Karanie”.
Początki były trudne. W ośrodku większość rzeczy, do których Szymon był przyzwyczajony, było zabronione.
- Sam się sobie dziwię, że ja zbuntowany gówniarz, bez pokory, z zaburzoną hierarchią wartości, dałem radę wytrwać 26 miesięcy w ośrodku. Teraz się śmieję, że tutaj na nowo się urodziłem i wychowywałem. Dopiero tutaj nauczono mnie pokory, kultury i panowania nad sobą – wyznaje Szymon. - Na początku opiekunowie mi nie ufali i przez bardzo długi czas nie mogłem wychodzić sam poza ośrodek. Pamiętam jak na początku wręcz ze łzami w oczach, przyklejony do furtki patrzyłem na ludzi siedzących w parku obok mojego ośrodka. Bardzo lubiłem takie klimaty: ławeczka, piwko, hip-hop i joint. Dlatego zabroniono mi nawet podchodzenia do bramy, bo po prostu sam sobie robiłem krzywdę. Dopiero po trzech miesiącach przyznałem się na spotkaniu, że mam problem z alkoholem i narkotykami. Pamiętam, że wszyscy mi bili brawo, że nareszcie się przyznałem do swojego problemu.
Od prawie 4 lat Szymon jest trzeźwy. Czuje się silny.
- Na początku niektórzy nakłaniali mnie, bym się napił, jednak z biegiem czasu to się zmieniło. Gdybym teraz spróbował się napić albo zapalić, chyba bym dostał od moich znajomych po łbie – opowiada, wspominając o trudnych chwilach po zakończeniu leczenia. – Pierwszy raz zaproponowano mi skręta po 15 miesiącach leczenia. Wiedziałem, że nie mogę sobie pozwolić na kombinowanie, dlatego odmówiłem. Po wyjściu z Karanu postanowiłem, że dam radę, że udowodnię wszystkim swoją siłę. Pokazałem, że można dobrze się bawić, chodzić na imprezy koncerty i być czystym.
Po zakończonej terapii w Radomiu, mieszkał tutaj jeszcze przez 4 miesiące.
- Nie mogłem znaleźć tutaj pracy, dlatego przeprowadziłem się do Warszawy. Tam pomógł mi kolega. Nawet nie wyobrażasz sobie jak ciężko jest wrócić do rzeczywistości po tak długim zamknięciu – wyjaśnia.- Teraz pracuję w dwóch barach, mam do czynienia z alkoholem, ale nie kusi mnie. Kiedy patrzę, jak ludzie się zachowują po alkoholu, upewniam się w tym, że wybrałem dobrą drogę. Ale praca to nie wszystko. Jeszcze w ośrodku rozwinąłem swoją pasję, jaką jest malowanie, głównie ikon. W momencie gdy wyszlifuję deskę, zrobię pierwszy szkic i nałożę farbę, budzi się we mnie taka energia, że tej jednej rzeczy poświęcam cały swój wolny czas.
Drugą z pasji Szymona jest muzyka. W tekstach piosenek opowiada o tym co przeszedł, o nałogu, matce która cierpiała, ojcu, który był nieobecny i ulicy, na której się wychował.
- Od dziewiątego roku życia słucham hip-hopu. Pisałem też teksty piosenek, ale było to słabe. Teraz kolega, który ma swoje studio, zapytał się mnie: – Czarny, czemu ty nie nagrywasz? Czemu nie spróbujesz? Na początku się wstydziłem ale nagrałem swój pierwszy kawałek. Nadal jest to amatorka, ale wciągnęło mnie bardzo.
Po wyjściu z nałogu, Szymon stara się pomóc innym.
- Zaczęło się jeszcze w Radomiu. Co miesiąc w kościele przy ul. Struga odbywały się spotkania dla osób z takimi problemami. Moja psycholog poprosiła mnie, bym opowiedział swoją historie. Opowiedziałem wszystko - jak wstawałem rano z łóżka i myślałem tylko o tym, by zapalić, jak wdawałem się w bójki, jak moja mama płakała przeze mnie. To dobra sprawa, takie rozmowy. Teraz staram się pomóc moim znajomym. Ostatnio mój kumpel z którym kiedyś piłem, jarałem i bilem się, zakochał się i właśnie z nim rozmawiałem o uczuciach, emocjach. Rozmawiałem tak jak mnie nauczono w Radomiu. Wielu z moich znajomych przychodzi do mnie i mówi, że zazdrości mi wyjścia na prostą. Wiem jedno - cala ideologia, że marihuana jest taka fajna i nieszkodliwa to bzdura. Niedawno miałem taką sytuację, że pijana dziewczyna zaczęła mi gratulować, że tak długo nie piję. Nie rozumiem tego. Po co mi gratuluje, lepiej niech sama weźmie się za swoje życie - podsumowuje Szymon.