Większość naszych czytelników powstrzymuje się od przedwczesnego osądzania winy kierujących. Dokładne okoliczności tego wypadku zostaną bowiem ustalone w trakcie postępowania, które może toczyć się nawet kilka miesięcy. Jedno jest natomiast pewne: posiadacze sportowych motocykli lubią dużą prędkość, która często prowadzi do tragedii. Potwierdzają to policyjne statystyki.
- Od stycznia na terenie garnizonu mazowieckiego doszło do 102 wypadków z udziałem motocyklistów. Zginęło 21 osób i 85 osób zostało rannych. W tej liczbie są zarówno kierowcy jak i pasażerowie - informuje Rafał Jeżak z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Radomiu.
Grupki motocyklistów szalejących na jednym kole można spotkać praktycznie każdego wieczora na ulicach: Grzecznarowskiego, Warszawskiej, Jana Pawła II, Żółkiewskiego i Mariackiej. Mieszkańcy okolicznych budynków skarżą się na spory hałas, który wydobywa się z rur wydechowych sportowych maszyn.
- Takie przejażdżki z adrenaliną urządzają sobie już od kilku lat. Pędzą jak szaleni na jednym kole i dziwić się, że później słyszymy o śmierci motocyklistów. Brawurowa jazda kończy się po pewnym czasie nieszczęściem, czego chyba nie uświadamia sobie większość ludzi na ścigaczach - mówi pani Ilona z jednego z bloków przy alei Grzecznarowskiego, która zadzwoniła do naszej redakcji.
Policjanci potwierdzają, że otrzymują zgłoszenia o nocnych rajdach motocyklistów. Najczęściej ludzie skarżą się nie na brawurę na drodze, lecz hałas emitowany przez motocykle. Funkcjonariusze równocześnie zapewniają, że reagują na każde zgłoszenia i zaznaczają, że nie zawsze mają podstawy do podjęcia interwencji.
- Codziennie radomskie ulice patrolują trzy motocykle, w tym jeden nieoznakowany. Policjanci będący świadkami wykroczeń, od razu zatrzymują kierujących i rozliczają ich według taryfikatora. Natomiast nie są zabronione spotkania motocyklistów. Zwracamy uwagę na grupy posiadaczy ścigaczy, którzy najczęściej spotykają się wieczorami na dużych parkingach, sprawdzamy dokumenty motocykli i czy kierujący nimi mają stosowne uprawnienia do jazdy takimi pojazdami - zapewnia Andrzej Lewicki z Zespołu do spraw Komunikacji Społecznej Komendy Miejskiej Policji w Radomiu.
Sami motocykliści nie zgadzają się z powszechną opinią na ich temat. Twierdzą, że nie powinno się uogólniać i myśleć stereotypami. - W oczach wszystkich jesteśmy dawcami nerek. Tymczasem jesteśmy ludźmi i chcemy żyć jak każdy człowiek. Jeśli zdarza mi się dać więcej gazu, to wybieram prosty i bezpieczny odcinek drogi. Kiedy zginie motocyklista, robi się wokół tego wypadku wielki rozgłos. Wypadki śmiertelne z udziałem samochodów są już tak powszednie, że nie zwraca się uwagi na nadmierną prędkość i brawurę kierowców aut - mówi Michał (nazwisko do wiadomości redakcji), motocyklista, który od dziesięciu lat jeździ ścigaczem.
Marcin Walasik (m.walasik.cozadzien@onet.eu); Fot. Szymon Wykrota