„Herbata stygnie, zapada zmrok,
a pod piórem ciągle nic.
Obowiązek obowiązkiem jest,
felieton musi posiadać tekst”.
Nie bez powodu dzisiejszy felieton zaczynam parafrazą piosenki zespołu Hey.
Bo jak napisać coś, co nie będzie dotyczyło pokazów lotniczych, gdy całe
miasto owymi pokazami żyje? A że informacji o tej imprezie jest mnóstwo, to
podejdę do tematu trochę inaczej.
Otóż tegoroczne radomskie pokazy będą wyjątkowe z kilku powodów. Sama
część lotnicza tak naprawdę jest mało rozbudowana. Wiadomo – pośpiechu
w organizacji imprezy nie dało się ukryć, a zagraniczne zespoły akrobacyjne
zaprasza się z dużym wyprzedzeniem. To, że kilkakrotnie mówiono, że w tym
roku pokazów nie będzie, a później minister obrony obiecywał co innego nie
ułatwiało pracy organizatorom. Wpadek było wiele. Choćby ta z opóźnieniem
przy udostępnieniu aplikacji na pokazy i najbardziej zauważalne zamieszanie
związane z darmowymi wejściówkami. Przypomnę, że po wyczerpaniu puli
tychże, w Internecie rozpoczął się bardziej lub mniej wyrafinowany handel
nimi. Później została, co prawda, uruchomiona dodatkowa pula biletów
dla tych, którzy zapisali się do fan alertu w serwisie eBilet.pl, jednak i tych
wejściówek szybko zabrakło. Chyba ostatnią szansą na zdobycie biletu
były konkursy organizowane w mediach (np. w rodzimym Radiu Rekord
i na portalu CoZaDzien.pl) i pula 3 tys. w punktach informacji turystycznej
w Radomiu. Patrząc na tworzące się niczym do „ostatniej paróweczki
hrabiego Barry Kenta” kolejki, można by rzec, że dawne czasy wracają
także i w tym aspekcie. Oczywiście, tych biletów dla wszystkich chętnych
również nie wystarczyło. Jest plus tej całej sytuacji. Teraz mem z punktem
informacji turystycznej w Radomiu, który krążył w Internecie, trochę się
zdezaktualizował. Patrząc na kolejki, nikt nie powie, że w radomskiej
informacji turystycznej można czuć się samotnie.
Wróćmy jednak do wyjątkowości tegorocznych pokazów... Na wystawie
statycznej zobaczymy różnego rodzaju bronie używane przez wojskowych.
Sprzęt, który w powietrze się nie wzbije, nawet gdyby mu doczepiono skrzydła
(jak koniowi, który stanął w terminalu na naszym a la lotnisku). Czołgi,
haubice, moździerze, armaty już w poprzednich edycjach pokazów mogliśmy
zobaczyć na płycie. Nie przypominam sobie jednak, aby na pokazach lotniczych
można było zobaczyć pojazdy podwodne, łodzie lub sonary. A to właśnie na
naszym Air Show zostanie zaprezentowane. Ci, którzy zdobyli wejściówki, na
płycie lotniska zobaczą wiele stref. Przykładowo w Strefie Challenge 1932
zobaczymy rzeczy, które upamiętniają 85. rocznicę zwycięstwa kapitana
pilota Franciszka Żwirki i inżyniera Stanisława Wigury w Międzynarodowych
Zawodach Samolotów Turystycznych. W Strefie Kultury Wysokich Lotów będzie
można obejrzeć wystawy fotografii lotniczej oraz film „Dywizjon 303”. Dla
najmłodszych organizatorzy przygotowali Strefę Dziecka, w której oprócz
dwóch placów zabaw będzie również prowadzona edukacja w tematyce
lotniczej. Można by rzec, że na tegorocznej lotniczej imprezie nie zabraknie
niczego. W końcu to oczywista oczywistość, że na pokazach lotniczych można
obejrzeć... łódź. Brakuje tylko... zagranicznych zespołów akrobacyjnych.
Przecież radomskie pokazy zawsze były pokazami międzynarodowymi. I to
takimi, że dech zapierało.
Najważniejsze jest jednak to, aby widzowie byli zadowoleni z pokazów, a same
pokazy były bezpieczne zarówno dla widzów, jak i dla pilotów. I dla ministra
wojny. Do zobaczenia na płycie lotniska.
Adam Hildebrandt