Osoby, które handlują w przy ulicy Domagalskiego, a także na targowisku przy ulicy Śląskiej obawiają się, że zamknięcie tunelu na wiele miesięcy może doprowadzić do ich bankructwa.
- Ta decyzja jest dla nas czymś niewyobrażalnym. Ruch pieszy przestanie tam funkcjonować. Decyzja, którą podjęły władze PKP PLK była zbyt pochopna. Ten, kto to zrobił, nie wiedział, jak funkcjonuje Radom. Na zamknięciu tunelu pod dworcem kolejowym stracą nie tylko kupcy, ale i mieszkańcy Ustronia, części Glinic oraz centrum - powiedział Henryk Dudek, prezes spółki Feniks oraz Stowarzyszenia Kupców Polskich.
- Wiemy, że prezydent nie może kolejarzom niczego kazać. Ale prawda jest taka, że to właśnie Radosław Witkowski jest naszym najważniejszym przedstawicielem. Widzimy, że prezydent nas wspiera i rozumie nasze obawy - dodał Henryk Dudek.
Faktycznie, władze Radomia od kilku dni konsultują się z przedstawicielami PKP PLK oraz wykonawcą remontu stacji kolejowej, aby rozwiązać cały problem.
- Wszystkie strony umówiły się, że dołożą starań, aby umożliwić pieszym ruch na poziomie torów. Taki manewr zastosowano podczas remontów stacji w Toruniu i Białymstoku. Nie chcemy ani kładki, ani otwarcia części tunelu, bo to jest technicznie niemożliwe. W środę o godz. 8 wiceprezydent Konrad Frysztak ponownie będzie prowadził rozmowy na temat tego przejścia. Musimy mieć jednak pewność, że to rozwiązanie będzie bezpieczne – oświadczył Mateusz Tyczyński, szef kancelarii prezydenta.
Przejście przez tory z centrum miasta w kierunku osiedla Ustronie podoba się radomskim kupcom.
- Ten pomysł jest dobry. Kładka byłaby dla PKP bardzo droga, a my nie chcemy narażać kolejarzy na dodatkowe koszty. Poza tym kładka nie byłaby korzystna dla osób starszych, które mają problemy z wchodzeniem po schodach. Przejście na poziomie torów byłoby najlepsze, o ile pojawią się odpowiednie zabezpieczenia - zakończył Henryk Dudek.
Przypomnijmy, że tunel pod dworcem PKP miał zostać zamknięty we wtorek (20 stycznia). Jednak o godz. 13 był jeszcze dostępny dla pieszych.
