Oświadczyny powinny być intymnym spotkaniem dwojga ludzi, którzy postanawiają spędzić wspólnie resztę życia. Tyle teorii. W praktyce coraz częściej zaręczamy się w świetle fleszy i według scenariusza przygotowanego przez wyspecjalizowaną firmę.Z pełną premedytacją, we wstępie użyłem wymiennie określeń „oświadczyny” i „zaręczyny”, choć – zgodnie z polską tradycją – dotyczą one różnych zdarzeń. Oświadczyny to „wstępna umowa” między przyszłymi małżonkami, która powinna być zawierana w wąskim, dwuosobowym gronie. Natomiast zaręczyny odbywają się w towarzystwie rodziców młodej pary i mają na celu uzyskanie ich symbolicznej zgody na ślub.
Jednak w świecie internetu, niuanse między pradawnymi obyczajami mocno się zatarły.
W globalnej sieci zaręczyny i oświadczyny stały się synonimami, więc mam nadzieję, że wybaczycie mi, jeśli dostosuję się do tych trendów.
Szczególnie, że nie w nazewnictwie tkwi problem. Znacznie bardziej niepokojący jest fakt postępującej komercjalizacji tego obyczaju. Lawinowo rośnie liczba firm, które zajmują się organizacją oświadczyn. Przyszły narzeczony nie musi się już wysilać. Wszystko wymyślą za niego inni.
W ofercie specjalistów jest na przykład przejażdżka helikopterem. Chłopak z dziewczyną lecą wśród chmur i podziwiają widoki. Nagle pod nimi pojawiają się łany zboża, wśród których został wycięty napis „Kocham Cię”. Romantycznie?
Inny przykład. Pod blokiem, w którym mieszka przyszła panna młoda rozkłada się orkiestra, grająca romantyczne utwory. Gdy kobieta wybiega z domu, wita ją aleja usłana czerwonymi różami, na końcu której stoi ukochany. Romantycznie?
Jeszcze jedna historia. Młodzi ludzie siedzą w kinie. Po serii reklam i zapowiedzi najbliższych premier, oczom dziewczyny ukazuje się jeszcze jeden filmik – z jej chłopakiem w roli głównej, który po zakończeniu seansu z bukietem róż pada na kolana przed wybranką serca i prosi ją o rękę. Romantycznie?
Kilka tygodni temu wielkim hitem internetu stał obraz skromnie zatytułowany „Prawdopodobnie najlepsze oświadczyny w historii”. Była to opowieść o dwojgu niepozornych Amerykanów, którzy najpierw kłócą się w restauracji i sprawiają wrażenie niezadowolonych z życia. Gdy kobieta wychodzi z knajpy witają ją setki tańczących i śpiewających statystów. Na końcu tego barwnego szpaleru czeka na nią ukochany z pięknym pierścionkiem. Oczywiście on także wykonuje efektowny układ choreograficzny. – Gość miał fantazję – pomyślałem oglądając ten film (oczywiście zwabiony tytułem).
Jednak później znalazłem informację, że bohaterowie efektownej historii brali udział w telewizyjnym reality show „Mobbed”. Jego producenci wydają duże pieniądze na organizację wymarzonych zaręczyn. Udział przyszłego narzeczonego w przygotowaniach jest ograniczony do niezbędnego minimum. Po prostu chłopak musi stawić się na nagranie w odpowiednim czasie.
Romantycznie? Moim zdaniem – niespecjalnie. Oświadczyny to chwila, która powinna być odzwierciedleniem pragnień i marzeń. Nie traćmy nad nimi kontroli!
