Wykład Adama Michnika dotyczył pułapek na drodze demokracji. Już od samego początku spotkania, jeszcze przed zabraniem głosu redaktora "Gazety Wyborczej", z sali słychać było głosy negatywnie odnoszące się do Michnika.
- Kiedy pytania?
Przestań gadać, chcemy zadawać pytania, po coś tu przyszliśmy – takie
odgłosy co chwilę pojawiały się z tłumu. – Jeśli nie chcesz słychać to
wyjdź! Ja też się nie zgadzam ze wszystkim co mówi, ale przynajmniej
słucham! – odpowiadali inni zgromadzeni w sali.
Po upływie 10 minut wykładu, przed wejściem do auli rozpoczęła się awantura. - Żądamy wolności słowa! Narodowy Radom! Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę! Kto nie skacze, ten z Wermachtu! - krzyczała grupa zamaskowanych mężczyzn. Po usłyszeniu tych okrzyków, część zgromadzonych w auli osób zaczęła klaskać.
- Taka wolność słowa! Przecież to wykład otwarty, każdy może wejść! – krzyczał do stojących w drzwiach ochroniarzy jeden z młodych słuchaczy.
- Pan też tak krzyczał paręnaście lat temu! – zarzucano Michnikowi. – Precz z komuną, precz! Kłamca! Chcemy zadawać pytania a nie słuchać pierdół – krzyczał inny.
- Wpuście na wykład, kur.. wpuście nas. To jest wasza kur… tolerancja! – nie milkły krzyki za drzwiami.
Adam Michnik komentował okrzyki słowami: – Takie zachowania są głupie i oni też, jak dorosną to zrozumieją. Jak się nie ma argumentów, to trzeba wrzeszczeć i gwizdać. To co oni o mnie wykrzykują, to małe piwo w porównaniu do tego, co o sobie słyszałem choćby od Gomułki czy od oficerów śledczych na Mokotowie. Pułapką na drodze do demokracji jest na pewno eksplozja nienawistnych wrzasków, które blokują jakąkolwiek rozmowę między ludźmi i które uniemożliwiają dialog.
Wrzaski za drzwiami przeplatane z oklaskami w sali nie milkły. Doszło też do bójki między zamaskowanymi osobami, a ochroną.- Panie radny Kotwicki proszę o wpływ na swoich kolegów, by zachowali kulturę bycia – zwróciła się rektor uczelni do Piotra Kotwickiego, radomskiego radnego z Prawa i Sprawiedliwości.
- To pani uważa, że jesteśmy niekulturalni! Pani jest niekulturalna! – odkrzykiwano.
Po
kilkunastu minutach młodzi zamaskowani ludzie rozeszli się. Przyjechała
wezwana policja, ale nie zastała atakujących. Po 40 minutach rozpoczęła
się druga, oczekiwana przez zgromadzonych część spotkania – pytania.
Jak mają żyć właściciele małego sklepiku, który zrujnowała powstała obok galeria? Czy pan uważa, że w Polsce naprawdę upadł komunizm? Jak żyć, panie redaktorze, jak żyć? – pytano.
- Nurtuje mnie to pytanie od kilku lat. Pan był represjonowany przez tzw. komunę. Rozumiem, że na początku 90 lat rozmawialiście razem z Jaruzelskim i Kiszczakiem na tematy okrągłego stołu. Tylko zastanawiam się, dlaczego pił pan z Kiszczakiem i z Jaruzelskim wódkę – zapytał jeden ze zgromadzonych.
- Z Jaruzelskim nigdy nie piłem, bo jest on abstynentem – tłumaczył Michnik. A jeśli napicie się wódki z Kiszczakiem to grzech, to jest to najmniejszy grzech, jakiego się dopuściłem w życiu.
- Czy to nie jest hipokryzja, gdy mówimy o obawie
zaostrzania debaty i z drugiej strony wykluczamy pewne środowiska, które
się radykalizują? – zadał pytanie jeden z młodych mężczyzn.
- W tym co powiedziałem, nie ma hipokryzji – skwitował Michnik.