Mówi się, że do trzech razy sztuka. To znane porzekadło często można
było słyszeć wśród radomskich kibiców przed niedzielnym meczem. Kibice
głęboko wierzyli, że po dwóch kolejnych porażkach, nadszedł wreszcie
czas na pierwszy triumf. Niestety, rzeczywistość okazała się zgoła
odmienna i na pierwsze zwycięstwo ROSY na ekstraklasowych parkietach
przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać.
Niedzielny pojedynek ROSY
z Energą, to wydarzenie chyba jeszcze istotniejsze dla radomskiego
sportu aniżeli historyczny mecz 1 kolejki - wszak pierwszy raz w
dziejach radomskiej koszykówki, nasze miasto mogło poczuć się
pełnoprawnym członkiem koszykarskiej elity.
ROSA rozpoczęła
spotkanie z Kardasiem, Montgomerym, Radke, Cupkoviciem i Bogavacem w
pierwszej piątce i od pierwszych minut robiła wszystko, by jak
najkorzystniej zaprezentować się przed tłumnie zgromadzoną tego dnia
publicznością w hali MOSiRu. Na twarzach zawodników rysowała się głęboka
koncentracja i ogromna chęć odniesienia zwycięstwa. Wszyscy wyszli na
mecz odpowiednio zmobilizowani, zdając sobie sprawę o jak wielką stawkę
toczy się gra.Początek spotkania dla gospodarzy był dość udany.
Niemal przez całą pierwszą kwartę prowadzenie było po stronie ROSY, choć
wynik oscylował blisko remisu. Ostatecznie pierwsza kwarta zakończyła
się wynikiem 22-21, co pozwoliło kibicom z optymizmem patrzeć w
przyszłość.
Minęło jednak zaledwie kilkanaście sekund drugiej
kwarty i to już goście mogli cieszyć się z prowadzenia. Druga kwarta to
zdecydowanie lepsza gra ''Czarnych Panter'' i bardzo słaba gra ROSY w
obronie. Po tym, jak skutecznie za trzy rzucił Oded Bredwien, Energa
prowadziła już 32-23. Prowadzenie Energi utrzymało się do końca drugiej
kwarty i nasi zawodnicy schodzili do szatni z 5-punktową stratą (45-50).
W
przerwie meczu, organizatorzy przygotowali masę atrakcji. Oprócz
szalenie efektownego występu grupy tanecznej Cheerleaders Flex z Sopotu,
przed radomską publicznością wystąpił popularny komik - Just Edi Show,
znany choćby z programu rozrywkowego "Mam talent".
Początek
trzeciej kwarty był niezwykle zacięty. Radomianie dwoili się i troili,
by tylko odrobić kilkupunktową stratę, jednak początkowo Czarni dobrze
się bronili. Wydawać by się mogło, że przełom nastąpił w połowie 3
odsłony, kiedy "trójkę" trafił Hubert Radke. Wówczas ROSA znów wyszła na
prowadzeie - 57-55. Niestety, to tylko rozwścieczyło ''Czarne
Pantery'', które od tego momentu zaczęły wyraźnie dominować. Czarni
szybko odpowiedzili na trójkę Hubiego i zakończyli trzecią kwartę
4-punktowym prowadzeniem.
Ostatnia kwarta zapowiadała się zatem
niezwykle emocjonująco. Niestety radomianie popełnili kilka prostych
błędów, a także wyraźnie przegrali walkę na desce. Czarni wygrali 4
kwartę 24-18 i to oni mogli cieszyć się z pierwszego zwycięstwa w
sezonie.
Słupszczanie wygrali ten mecz głównie dzięki swojej
przewadze pod koszem. W drużynie ROSY, jedynym zawodnikiem, który
walczył pod tablicą był J.J. Montgomery, który zanotował aż 11 zbiórek.
Montgomery, to zdecydowanie najlepszy zawodnik ROSY niedzielnego
popołudnia, zdobył także najwięcej punktów w meczu, aż 24.
To już
trzecia porażka z rzędu zespołu Mariusza Karola. O ile jednak porażki w
meczach wyjazdowych z Turowem i Polpharmą były łatwe do przewidzenia, o
tyle pojedynek z Czarnymi należało wygrać.
ROSA Radom - Energa Czarni Słupsk 84:94 (22:21, 23:29, 21:20, 18:24)
Rosa: Montgomery 24, Kardaś 5, Radke 8, Cupković 9, Vasojević 11, Zalewski 2,Donigiewicz 6, Nikiel 3, Bogavac 16, Bogdanowicz, Wilczek;
Czarni: Knutson 18, Abernethy 12, Dabkus 12, Tomaszek 12, Nicholson 12, Brandwein 9, Dutkiewicz 8, Nowakowski 8, Kostrzewski 3;
Emil Ekert