Radom zakorkowany. A będzie jeszcze gorzej!

Każdego roku na radomskich ulicach pojawia się coraz więcej aut. W połowie zeszłego roku było ich zarejestrowanych blisko 100 tys. Na przestrzeni ostatnich kilku lat przybyło w sumie ponad 25 tys. pojazdów. Pod tym względem niczym nie wyróżniamy się od innych polskich miast, gdzie również przybywa samochodów.


AUTOBUSY - ZŁO KONIECZNE
Radomianie nie odbiegają od ogólnopolskich standardów i coraz bardziej unikają komunikacji miejskiej. Wiele osób wsiada do autobusu, gdy naprawdę musi, ponieważ na przykład zepsuł się im samochód. Z najnowszych badań wynika, że w naszym kraju samochody osobowe odpowiadają za przewóz 88,4 procent wszystkich pasażerów. Czyli na 100 osób, które stoją w korku m. in. na ul. 25 Czerwca, ponad 88 siedzi w autach, a niespełna 12 w autobusach!

- Nasza niechęć do komunikacji zbiorowej wynika przede wszystkim z jej kiepskiej jakości. Spora część taboru przewoźników wymaga już wymiany, choć ten czynnik nie jest najważniejszy. Ludzie wybierają samochód, ponieważ autobusy również stoją w korkach. Gdyby pojazdy komunikacji zbiorowej miały liczne ułatwienia na drodze i gwarantowały szybszy dojazd do celu, sytuacja wyglądałaby inaczej - mówi Sebastian Pawłowski, inżynier do spraw organizacji transportu miejskiego.

Nie bez znaczenia jest ekonomia. Ceny jednorazowych biletów komunikacji miejskiej wynoszą: 1,50 zł. - bilet ulgowy i 3 zł. - bilet normalny. Przy obecnych dochodach są dość spore, co otwarcie przyznawali radomianie po wprowadzonej niedawno podwyżce cen za korzystanie usług w komunikacji miejskiej. Przy obecnych cenach, kilkuosobowej rodzinie czy grupie znajomych, wracających z imprezy, bardziej opłaca się zamówić taksówkę, niż podróżować autobusem z przesiadką. Taksówka podwiezie ich niemal pod sam dom, tymczasem od autobusu pokonają jeszcze kawałek drogi.

Radomianie nie czują się również bezpieczni w autobusach i na przystankach. Szczególnie wieczorami dochodzi w nich do incydentów. Na bójki i chuligańskie wybryki skarżą się nawet kierowcy wozów.

ULICE DLA SAMOCHODÓW
Cieszy rozmach inwestycji drogowych, który obserwujemy w ostatnich latach w Radomiu. Niestety, smuci fakt, że nowe ulice projektuje się głównie z myślą o... samochodach! Nawet w centrum miasta dostrzegamy priorytet aut nad pieszymi, rowerzystami i komunikacją miejską. Sztandarowy przykład to ulice wokół Centrum Słonecznego, a przede wszystkim skrzyżowanie ul. Struga, Chrobrego i Pileckiego.

- Z czterech przejść pozostawiono trzy, wskutek czego, gdy chcemy dostać się od strony teatru do Aquaparku, musimy obchodzić skrzyżowanie dookoła. Rozwiązania stosowane w Radomiu są archaiczne i nieprzystające zarówno do nowych trendów w transporcie, jak i zmiany polityki Unii Europejskiej. Co najgorsze nadal wydajemy grube miliony złotych na nieprzemyślane rozwiązania. Wydaje mi się, że wynika to z niewiedzy urzędników lub wielkiego zachłyśnięcia się motoryzacją, jak miało to miejsce w krajach zachodniej Europy. Tam szybko zrozumiano popełnione błędy, obawiam się, że u nas będzie z tym gorzej - mówi Pawłowski.

Niedawno pisaliśmy o betonowej, szarej kostce brukowej z wyżłobionymi wokół rowkami, która pojawia się na każdym nowym chodniku. Tymczasem rodzice z wózkami i większość kobiet narzekają na ten materiał, gdyż powoduje on drgania i jest niewygodny pod stopą. Problemu nie widzą tylko urzędnicy, którzy z uporem maniaka wsadzają kostkę wszędzie, gdzie się tylko da.

ŚCIEŻKI DLA STATYSTYKI
W Radomiu powstają nowe drogi rowerowe, ale niektóre fragmenty bardziej utrudniają życie cyklistom, niż ułatwiają przemieszczanie się po mieście. Niestety, nowe trasy powstają tylko podczas remontów lub budów ulic, przez co nie tworzy się spójnej sieci dróg rowerowych.

- Drogi rowerowe powinny być budowane nie dla statystyk, ale w celu zachęcenia do poruszania się po mieście rowerem. Czy taka pourywana infrastruktura do tego się przyczynia? - pyta Sebastian Pawłowski.

Sztandarowym przykładem kpiny z rowerzystów jest przebudowana ul. 1905 Roku. Na połowie długości ulicy nie ma dróg dla rowerów ani ciągów pieszo-jednych! - Dzięki temu oraz poprzez zastosowane niebezpiecznych rozwiązań ulica ta była najbardziej niebezpieczną dla rowerzystów w roku 2011. Według policyjnego Systemu Ewidencji Wypadków i Kolizji doszło na niej do pięciu zdarzeń. Warto dodać, że liczba ta nie odnosi się do całego roku 2011, ponieważ przez jego pierwsze miesiące trwał tam jeszcze remont - zauważa Pawłowski.

Gdy nie było tu drogi dla rowerów, w świetle statystyk było bezpieczniej! W latach 2006-2007 - zero zdarzeń, w 2008 - jedno zdarzenie. - Oczywiście zdaję sobie sprawę,że wzrost wypadków i kolizji mógł być spowodowany tym, że po powstaniu trasy rowerowej pojawiło się więcej rowerzystów. Niemniej z założenia budowa drogi dla rowerów powinna zapewnić wzrost bezpieczeństwa, a nie jego spadek! - mówi Sebastian Pawłowski.

NASZ KOMENTARZ!

Skończmy z fikcją!

Radom od kilku lat włącza się w obchody Dnia bez Samochodu. Tymczasem na przykładzie inwestycji drogowych ostatnich lat można śmiało stwierdzić, że w tym mieście dla projektantów ulic i osób podpisujących się pod projektami najważniejszy jest samochód! W obecnych czasach nie pozbędziemy się auta, ponieważ są sytuacje, że bardzo ułatwia nam życie. Sam jestem kierowcą, pieszym i rowerzystą, więc oceniam sytuację z różnych perspektyw. Jednak zacznijmy realizować politykę zrównoważonego transportu, a nie głośmy tylko pustych sloganów. Organizacja festynu z okazji Dnia bez Samochodu nie poprawi sytuacji. Trzeba wreszcie podjąć zdecydowanie działania, by zachęcić ludzi do korzystania z komunikacji miejskiej, roweru lub chodzenia do pracy piechotą.