Otóż szczytem cwaniactwa jest to, że ci sami ludzie, chcący refundowanie antykoncepcji niszczącej płodność, pragną także refundowanie zapłodnienia metodą in vitro. Żądają, by w tym przypadku państwo z podatków wszystkich obywateli płaciło za substancje, które niszczą płodność kobiety i by jednocześnie płaciło za próbę odzyskania płodności także wtedy, gdy kobieta utraciła płodność przez stosowania antykoncepcji. Czyli porównując, to tak jakby tym ludziom, którzy chcą „kontrolować" swoje emocje za pomocą substancji psychotropowych, najpierw refundować alkohol czy narkotyk, a następnie zwracać
koszty odtrucia i terapii uzależnień.