Zdalne nauczanie to fikcja. Dzieciom się nie chce, rodzice są sfrustrowani - i ci co chodzą i ci co nie moga chodzić do pracy (nerwy - z czego będą żyć) nauczyciele doskonale wiedzą, że problemy z mikrofonami, łączem internetowym w 80 % przypadków to fikcja... Wszyscy maja dość wprowadzania obostrzeń na chybił trafił, bez tłumaczenia, wyjaśniania, wyciągania wniosków. Przecież to nie zadziałało w kwietniu, to czemu nagle teraz miałoby wypalić? Wtedy wirus dla wszystkich był nowością - teraz powinniśmy być o osiem miesięcy mądrzejsi. A nie jesteśmy. Izolować należy najbardziej potencjalnie zagrożonych - starych, chorych, z obniżona odpornością. Reszta młodych, zdrowych lub tych co już to przechorowali ZWŁASZCZA dzieci klasy I - VI - powinni wrócić do pracy. Nie chodzi o to żeby nie zachorować (obecna sytuacja nie powinna pozostawiać złudzeń), ale żeby z tego wyjść. Za chwilę będziemy mieli falę samobójstw wśród dzieci właśnie. Dlaczego wyszli na ulice? Tu nie chodzi o aborcję i inne hasła, chodzi o poczucie sprawczości, tego że coś od nich zależy... bo teraz nie zależy nic. Przerzucani z kąta w kąt, pełni żalu, gniewu, są iskra zapalną...