Zamiast tego jest porażka 1:2. Co na to Dariusz Banasik? Bierze winę na siebie. Fajnie, godnie, szacun. Przyszedł na konferencję, blady jak ściana, głos się łamie, ale przyszedł.
Z Radomiakiem nie rozmawia (bo takie głosy były), ponosi odpowiedzialność i… dziękuje piłkarzom. Za co? Trenerze, rany, za co? Że spadli? Że piłkarze z ekstraklasową przeszłością dali się wystrychnąć na dudka (hmm)? Za walkę? Za walkę z kim?
– Jest mi niezmiernie przykro, że dopuściliśmy do takiej sytuacji. Za wyniki zawsze odpowiada trener, więc ja się z odpowiedzialności nie uchylam, jest w tym moja bardzo duża wina. Wierzyłem w ten zespół, wierzyłem, że nie ma takiej możliwości, że się nie utrzyma. Winę biorę na siebie. Zawodnikom dziękuję za walkę, za zaangażowanie do samego końca – to słowa Banasika po meczu.
Walka i zaangażowanie do końca dla drużyny, która miała w Nice 1. Lidze podgryzać najlepszych, skończyła się na lidze drugiej. Przykre. Jaka walka, taki efekt.