Teraz wszyscy widzą po co była reforma sądownictwa. Tylko nikt z postronnych nie przypuszczał nawet, że tak szybko efekty tej reformy będą bezpośrednio dotyczyły samego prezesa. Zakładano, że w pierwszej kolejności obejmie ona dalszych przeciwników PiS-u, czyli tych mniej niebezpiecznych, a dopiero tuż przed wyborami - tych najbardziej groźnych anty-Pisowców. Stała się jednak rzecz niesłychana, a wbrew oficjalnym gestom, uwikłanie prezesa w tej sprawie jest faktycznym początkiem jego politycznego końca. W perspektywie taki sam koniec czeka cały PiS, poczekajmy tylko do najbliższych i kolejnych wyborów. Amen.