[gallery id=1021]
Dwa boiska, w tym jedno ze sztuczną trawą, funkcjonują od siedmiu lat przy PSP nr 24 w Radomiu. Od samego początku cieszyło się dużą popularnością zarówno ze strony dzieci, jak i dorosłych, którzy w wolnej chwili rozgrywali tam mecze. Problem jednak w tym, że boisko jest notorycznie niszczone. Siatek na bramkach już nie ma, piłkołapy zostały porwane, w kilku miejscach brakuje krat ogrodzeniowych. Najprawdopodobniej ostatnio ktoś postanowił zabrać ze sobą do domu kawałki sztucznej trawy, bo w dwóch miejscach pod polem karnym widoczne są duże ubytki. O wymalowanej szatni nie ma nawet co wspominać.
- Niestety, ale prawdą jest to, że część osób przychodzi tu tylko po to, aby coś zniszczyć - mówi Wojciech Patkowski, dyrektor PSP nr 24. - Samo ogrodzenie zostało wykonane z takich materiałów, że mocniejsze uderzenie piłką może spowodować jego uszkodzenie. Jednak dziury w piłkołapach to już wynik wandalizmu. Na bieżąco naprawiamy wszystkie zniszczenia. Wkrótce przystąpimy do odmalowania szatni. Oprócz tego skontaktujemy się wykonawcą płyty, aby uzupełnił ubytki w sztucznej trawie. Boisko jest objęte monitoringiem, ale wieczorami, kiedy najczęściej dochodzi do zniszczeń praktycznie nic na nim nie widać.
Z podobnym problemem musi się również zmagać dyrekcja PSP nr 9.
- Nasze boisko zostało oddane do użytku w grudniu 2008 roku. Najczęściej wandale wyżywają się na bramkach. Zdarza się również, że dewastowany jest nasz pobliski plac zabaw. Nie rozumiem takiego zachowania. Serce boli, gdy widzi się, że tak piękne obiekty są niszczone. Mamy zainstalowane kamery, często wzywamy policję i straż miejską, aby interweniowali. Niestety, większość wandali ma na głowie kaptur i trudno jest ich później rozpoznać. Cały czas edukujemy młodzież, żeby nie niszczyła boiska i dbała o ten piękny obiekt. Nie zawsze jednak nas słuchają - dodaje Beata Badeńska, dyrektor PSP nr 9.
Dodajmy, że w 2013 roku szkoła musiała wydać około trzech tysięcy złotych na naprawy związane z "działalnością" wandali.
NASZ KOMENTARZ
Dyrektor PSP nr 9 stwierdziła, że boli ją serce, gdy widzi co młodzi ludzie robią z boiskiem. Mnie również boli, szczególnie gdy przypomnę sobie, że kiedyś grało się na trawnikach, a za słupki bramek robiły dwa rzucone obok siebie plecaki. Pamiętam również erę boisk betonowych i asfaltowych. Gra na nich kończyła się albo trzema szwami na kolanie (jak to było w moim przypadku) albo w najlepszym razie pozdzieranymi dłońmi. Dlatego nie rozumiem, jak można zniszczyć bezpieczne i nowoczesne boisko, na które wydało się setki tysięcy złotych. Najwyraźniej sytuacja wygląda jednak inaczej, jeżeli jest się zwykłym idiotą. Wtedy wszystko staje się proste i jasne, a nawet najbardziej wytrzymała konstrukcja ustąpi pod naporem kopnięć, podpaleń i wyrywań.