O mało znanym, a niezwykle ważnym radomskim epizodzie, opowiada na portalu histmag.org Grzegorz Majchrzak, historyk, pracownik Biura Edukacji Publicznej IPN.
3 grudnia 1981 r. w południe w jednej z sal klubu Radomiak spotkali się członkowie Prezydium Komisji Krajowej NSZZ Solidarność, przewodniczący regionów związku, związkowi eksperci oraz zaproszeni goście. Obradom, które trwały ok. 14 godzin, przewodniczył Lech Wałęsa. Rozmowy toczyły się w napiętej sytuacji politycznej - kolejne negocjacje rządu z przedstawicielami Solidarności kończyły się fiaskiem. A dzień wcześniej jednostki specjalne MSW przeprowadziły pacyfikację strajku okupacyjnego studentów Wyższej Oficerskiej Szkoły Pożarnictwa w Warszawie.
RADYKALNE STANOWISKO
W Radomiu rozmawiano głównie o sytuacji w kraju. Jak pisze Grzegorz Majchrzak, „niektórzy przywódcy związku występowali z bardzo radykalnymi propozycjami. Jan Rulewski proponował cofnięcie mandatu zaufania udzielonego ekipie Wojciecha Jaruzelskiego. Oskarżał rząd o prowadzenie polityki prorosyjskiej. Proponował, aby „w okresie przejściowym powołać rząd tymczasowy, który by kontrolował gospodarkę, aparat bezpieczeństwa i środki masowego przekazu”. Twierdził, że Solidarność może dać Moskwie lepsze gwarancje odnośnie do interesów wojskowych niż władze PRL. (...) Z kolei Karol Modzelewski w kontekście ewentualnego wprowadzenia stanu wyjątkowego groził: „bój to będzie ich ostatni”. Również Seweryn Jaworski wzywał związek do twardej postawy. „Rząd nie może być pewny wojska i milicji. Chcą oni przejść na naszą stronę, ale się boją – trzeba im dać szansę” – twierdził. Jednocześnie upominał Wałęsę: „Marzec nie może się powtórzyć. Ja ci utnę głowę [...] albo hutnicy”.
Lech Wałęsa miał uspakajać zebranych („myślę, że nie można dać się ponieść fantazji, ponieść się nerwom, bo przez to możemy znowu dostać w dziób”), ostatecznie jednak poparł bardziej radykalną propozycję stanowiska związku. Stwierdzano w niej m.in., że w przypadku uchwalenia przez sejm ustawy o nadzwyczajnych pełnomocnictwach dla rządu „Solidarność” ogłosi 24-godzinny ogólnopolski strajk protestacyjny, a w przypadku wprowadzenia ich w życie - strajk powszechny. Jako minimalne warunki porozumienia z rządem wymieniono m.in. zaprzestanie represji antyzwiązkowych, demokratyczne wybory do rad narodowych wszystkich szczebli, dostęp Solidarności, Kościoła i „innych ośrodków opinii publicznej” do radia i telewizji.
NAGRANIE AGENTA
Funkcjonariusze radomskiej Służby Bezpieczeństwa nie zdołali zamontować podsłuchu w sali obrad. Jednak nagrania dostali od tajnego współpracownika o pseudonimie „Grażyna” - Eligiusza Naszkowskiego (wtedy przewodniczącego Zarządu Regionu Pilskiego i członka Komisji Krajowej). Nagrał on jedną taśmę – dwa wystąpienia Lecha Wałęsy oraz po jednym Zbigniewa Bujaka i Karola Modzelewskiego.
Z tym właśnie nagraniem zapoznać się musieli m.in. minister spraw wewnętrznych Czesław Kiszczak, I sekretarz Komitetu Centralnego PZPR i premier Wojciech Jaruzelski, wicepremier Mieczysław Rakowski, rzecznik prasowy rządu Jerzy Urban. Oni waśnie mieli podjąć decyzję o propagandowym wykorzystaniu taśmy. Wypowiedzi z Radomia zostały odpowiednio spreparowane, a nagrania ścieżki radiowej dokonano w Polskim Radio. Wiadomość o tym dotarła do związkowców Regionu Mazowsze. Prawdopodobnie próbowali oni wykraść taśmę radiową – w każdym razie w nocy po pierwszej emisji materiału zostało rozbite biurko i szafa ówczesnego kierownika redakcji publicystyki Polskiego Radia Kajetana Gruszeckiego.
PROPAGANDA I OSKARŻENIA
Ruszyły emisje radiowe zmanipulowanych nagrań, którym towarzyszyły audycje telewizyjne oraz kampania prasowa, prowadzona m.in. przez „Trybunę Ludu”. 7 grudnia opublikowano na jej łamach artykuł o wymownym tytule „Szczerość, która musi przerażać. O co im naprawdę chodzi”. 8, 9 i 10 grudnia, w specjalnie poświęconej obradom radomskim rubryce „Zapowiedzi budzące najgłębszy niepokój. Powiedzieli „Trybunie”, publikowano opinie „przedstawicieli różnych środowisk” na ten temat. Chodziło o przekonanie społeczeństwa że Solidarność dąży do konfrontacji, do krwawego starcia z władzami.
W reakcji na publikację nagrań Zarząd Regionu Ziemia Radomska zobowiązał przewodniczącego Andrzeja Sobieraja do skonsultowania z Komisją Krajową, czy nie zaskarżyć zaskarżenia środków masowego przekazu za ujawnienie materiałów z zamkniętego posiedzenia związku.
Zaś władze zaczęły się przygotowywać do procesu uczestników posiedzenia radomskiego. Zamierzano ich oskarżyć z artykułu 123 kodeksu karnego: „Kto, mając na celu pozbawienie niepodległości, oderwanie części terytorium, obalenie przemocą ustroju lub osłabienie mocy obronnej Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, podejmuje w porozumieniu z innymi osobami działalność zmierzającą do urzeczywistnienia tego celu, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 5 albo karze śmierci”.
Jak pisze Grzegorz Majchrzak, „działania mające na celu ukaranie uczestników posiedzenia w Radomiu kontynuowano po wprowadzeniu stanu wojennego, mimo abolicji na czyny sprzed 13 grudnia 1981 r. (...) Śledztwo w sprawie rzekomej działalności spiskowej niektórych członków Komisji Krajowej (oraz działaczy Komitetu Samoobrony Społecznej KOR) prowadziła od 1 lutego 1982 r. Naczelna Prokuratura Wojskowa. W związku z nim powołano specjalny zespół, składający się z przedstawicieli Wydziału Administracyjnego KC PZPR, Prokuratury Generalnej i Naczelnej Prokuratury Wojskowej. Zarzuty zawężono do uchwały o taktyce i strategii związku z 12 grudnia 1981 r., która zawierała wezwanie do strajku powszechnego w razie uchwalenia przez sejm ustawy o nadzwyczajnych uprawnieniach dla rządu lub wprowadzenia represji uniemożliwiających normalną działalność związku. W grudniu 1982 r. zarzuty postawiono Andrzejowi Gwiaździe, Sewerynowi Jaworskiemu, Marianowi Jurczykowi, Karolowi Modzelewskiemu, Grzegorzowi Palce, Andrzejowi Rozpłochowskiemu i Janowi Rulewskiemu. Ostatecznie śledztwo w ich sprawie umorzono 26 lipca 1984 r. na mocy amnestii”.
Dodajmy, że Naszkowski, który dostarczył SB radomskie nagrania, został po 13 grudnia funkcjonariuszem Biura Studiów MSW, elitarnej jednostki utworzonej w stanie wojennym do zwalczania Solidarności. A w 1984 roku uciekł na Zachód i „demaskował” działalność własnego resortu na łamach „Die Welt”, „Le Monde” czy w audycjach Radia Wolna Europa.