Zbigniew Wodecki to artysta, którego nikomu nie trzeba przedstawiać. Warto jednak wspomnieć, że w zeszłym roku obchodził swoje 65 urodziny – a to już naprawdę poważny wiek. Jak przyznawał w jednym z tabloidów z tej właśnie okazji poddał się dokładnym badaniom i jak się okazało, za mało o siebie dbał.
„Rzeczywiście za mało jadłem, za mało spałem, ale już wszystko wróciło do normy.”
Teraz natomiast okazuje się, że wcale do normy nie wróciło, a jego zdrowie jest delikatnie mówiąc „nadszarpnięte”.
„Mam migotanie przedsionków i rozedmę płuc, ale to częste choroby trębaczy.” - czytamy w Fakcie. Mimo wszystko Wodecki uspokaja zarówno swoich fanów, jak i wszystkich czytelników:
„Dopóki mi zęby przednie nie wypadną i będę mógł grać na trąbce, to nie zamierzam zejść ze sceny. Jeszcze jestem w niezłej formie i na scenie trzyma mnie adrenalina. Muzykę mam w genach i nawet jak stracę słuch, będę dalej muzykiem. Beethoven też był głuchy i tworzył swoje największe dzieła. A dopóki człowiek pracuje i czuje się potrzebny, to jest fajnie. Dla mnie każdy dzień jest nagrodą. Żeby mnie tylko zęby nie bolały. Gram na trąbce, gryzę kamienie, a jednak cały czas mam swoje zęby i niech tak zostanie.”
(COLLINS)/fot. arch