Na nic też zdały się wyjaśnienia rodziny i znajomych o tym, że Rynkowski miał po prostu "gorszy dzień" i wcale nie był tak pijany, jak twierdzi Policja. Mundurowi podobno wiedzą lepiej i nie dali się też przekonać, że w rodzinie piosenkarza wszystko jest okay, a incydent był po prostu chwilowym zaćmieniem alkoholowym. Pięć tysięcy złotych, które prawdopodobnie straci artysta nie jest z pewnością szczególnie dotkliwe - w końcu za jeden koncert zgarnia około 30 tysięcy złotych. Jak jednak informuje Super Express w domu może nie układa się tak kolorowo jak twierdzi jego połówka.
"Według przyjaciół Ryśka jego depresyjny stan spowodowały problemy prywatne i zastój w karierze. Na szczęście wszystko wydaje się już wracać do normy. Trzeci zaplanowany na listopad koncert odbył się. W niedzielę Rynkowski pojawił się w Warszawie, by wystąpić dla mieszkańców dzielnicy Bemowo. Tego występu nie odwołał, bo był to jedyny w tym miesiącu płatny koncert. Był w dobrej formie, ale zaraz po koncercie wsiadł do limuzyny z szoferem i wyjechał ze stolicy. Na koncercie zarobił nawet 30 tysięcy złotych i pewnie to pomoże mu odnaleźć odrobinę optymizmu tej niewesołej jesieni."