
Czy znowu nieskutecznie? Zobaczymy, a raczej posłuchamy…
Wszystko zaczęło się w 1995 roku, kiedy to zwyciężyła wtedy w najpopularniejszym (a w zasadzie jedynym „talent-show”) w Polsce, w „Szansie na Sukces”. Wtedy to kariera poszybowała Kasi jak na skrzydłach orła. Już za rok zastąpiła Anitę Lipnicką w największej w owych czasach polskiej pop-grupie Varius Manx. Robert Janson, muzyczny guru w tamtych latach, skomponował dla Niej ogromny przebój „Orła Cień”, który śpiewała cała Polska. Płyta, na której znalazła się ta piosenka stała się na lata ogromnym sukcesem, także komercyjnym. Sukcesem, którego nigdy Katarzyna Stankiewicz nie powtórzyła, mimo, że próbowała.
Dziś ma 37 lat i to właśnie teraz wydaje kolejną płytę. Co działo się z nią w ostatnich latach, jak dojrzała, jak życie kopało ją „po nerach” i co to jest „Lucy” – o tym dowiemy się w artuykule, które ukazał się niedawno w „Gazecie Wyborczej”.
- Piosenka "Lucy" zaczyna się od słowa again.. Ja w tym moim Orła cieniu byłam wolnym ptakiem, potem znowu pełzającym wężem, a potem znowu - again - pumą i ptakiem. Teraz znowu szybuję, jestem ptakiem. (…) Odcinanie się od przeszłości to tak jakby sobie amputować część ciała.
Co z poprzednimi latami, co z planami na przyszłość, o tym także przeczytamy w tej szczerej rozmowie:
- Jestem wdzięczna sytuacjom, które były najtrudniejsze. I tym ludziom, którzy pojawili się w moim życiu i spowodowali łzy albo ból, wycie z bólu wręcz. Jestem wdzięczna, że mogłam to przeżyć, bo dzięki temu mam siebie. Trzeba coś przeżyć, trzeba dostać kopa w twarz, żeby się obudzić.
(…)
- Przez ostatnie lata biegłam do jakiegoś dalekiego celu, który się właśnie materializuje. Bardzo lubię tę moją drogę, nawet jak jest wyboista i jak są na niej kamienie, chaszcze i się trochę pokaleczę. Jest mi to w życiu potrzebne. Potrzebuję też głębokiej wody, silnych emocji, adrenaliny. I potrzebuję być wolna. Transformacja, która jest pokazana w teledysku, najlepiej oddaje to, co się ze mną dzieje. Najpierw moja bohaterka trzyma się ziemi, nie mogąc uciec, oderwać się, zrobić cokolwiek ponad to, co robi wąż - czyli pełzać. Ten etap wydaje się najtrudniejszy, ale jest chyba najbardziej wartościowy, bo konfrontujesz się ze sobą. I chociaż na początku etap węża był czymś przerażającym, to czułam, że jak już wypełzam swoje, to pobiegnę, a jak pobiegnę - to polecę.
(BONO), fot. Wikipedia