Krzysztof Jackowski, znany pewnie wielu jako Jasnowidz spod Człuchowa, człowiek o którego życiu i działalności powstał film „Jasnowidz” w reżyserii Marii Zmacz-Koczanowicz, trafił niedawno do szpitala.
Stan jego zdrowia każdego dnia pogarszał się w wyjątkowo szybkim tempie. Najpierw tracił oddech, łapał zadyszkę, później czuł się wyjątkowo słabo, aż w końcu zemdlał podczas udzielania wywiadu. Jak poinformowali go lekarze, niezbędna była operacja serca. Jego serce, aby normalnie pracować potrzebowało wstawienia nowej zastawki.
„Czułem, że moją żonę czekają wizyty w szpitalu. Nie domyśliłem się jednak, że to o mnie chodzi.” -przepowiadał Jackowski. Jak pisze portal msn.pl to nie jego pierwsze spotkanie twarzą w twarz ze śmiercią.
„Od lat miał styczność ze śmiercią. W swoich wizjach widział rzeczy, których nie chciałby widzieć nikt. Nagle sam znalazł się w sytuacji, w której jego życie było zagrożone. Nie ukrywał, że operacji bardzo się boi. Datę zabiegu wyznaczono akurat na dzień jego 53. urodzin. – Jeśli przeżyję zabieg, to tak jakbym urodził się na nowo. W końcu moje serce stanie.”
I rzeczywiście, akcja serca ustała na dwadzieścia minut, a jasnowidz został podpięty do płucoserca. Na szczęście operacja przebiegła bez większych komplikacji, a teraz Krzysztof Jackowski wraca powoli do zdrowia.
Przed nim jeszcze wiele miesięcy trudnej rekonwalescencji, ale trzymamy mocno kciuki, żeby poszła jak najlżej!