Pierwszy raz w historii naszej cywilizacji dostępność książek jest tak powszechna. Książki są tanie (tak, tak, proszę się nie dziwić i porównać z czasami, kiedy kodeks mógł kosztować... kilka wsi) i czekają na nas w księgarniach, bibliotekach, nawet kioskach z prasą i papierosami. Do tego XX wiek przyniósł w Europie i Ameryce skuteczną walkę z analfabetyzmem. Na dobrą więc sprawę sytuacja jest idealna –każdy czytać potrafi i ma co. Literatura trafiła pod strzechy. Jak to więc się dzieje, że nasz codzienny język tak się zubaża, tak spłaszcza, że dla dzisiejszej młodzieży pojęcia z książek napisanych 100 a nawet 50 lat temu są kompletnie niezrozumiałe?
Powodów jest pewnie wiele, jednym z najważniejszych jest fakt, że żyjemy obecnie w erze kultury obrazkowej. Monitory komputerów i telewizorów, wyświetlacze komórek i Ipodów, billboardy – to one są dziś dla nas głównymi przekaźnikami i źródłem poznania świata. Książka wymaga zupełnie innej percepcji: skupienia na słowie, strukturach gramatycznych, użycia wyobraźni, poczucia rytmu. Wysiłek włożony w czytanie i rozumienie słowa pisanego mówiąc po prostu rozwija nasz mózg, a z nim poczucie estetyki, zdolności poznawcze, logikę myślenia.
Poznawanie świata z telewizyjnych wiadomości diametralnie różni się od poznawania świata z poważnej gazety (nie mówimy tu o tabloidach, które również operują głównie obrazem) i książki. To pierwsze jest siłą rzeczy bezrefleksyjne, bezmyślne, oparte na przyswajaniu prostych sygnałów, obrazów i emocji. Dlatego telewizję uwielbiają politycy i tyrani – wiedzą, że w niej mogą sprzedać każdą ideę, nawet najbardziej absurdalną – zwykły widz po prostu tego absurdu nie zauważy.
Literatura piękna dodatkowo wyrabia w nas wrażliwość. Czytanie książki jest zawsze jak wejście w świat innego człowieka – autor przelewa na karty swoją wiedzę, wyobraźnię, uczucia, przemyślenia. Trudno doprawdy znaleźć negatywne strony obcowania z literaturą - no może taką, że czytanie książek może stać się nałogiem i jak każdy nałóg być ucieczką od świata.
Osobną sprawą pozostaje głośne czytanie dla dzieci i z dziećmi. Tu dochodzi jeszcze kilka wspaniałych zalet. Najważniejsza jest taka, że tego rodzaju czytelnicze seanse budują więź między dorosłym a dzieckiem. Jesteśmy blisko siebie, robimy coś razem i robimy coś mądrego i tajemniczego – jaki znaleźć lepszy sposób na wychowanie malucha? Dziecko widząc, że rodzic co wieczór odkłada wszystkie zajęcia, by pobyć razem z nim, czuje się docenione - to buduje poczucie jego wartości.
Ważne jest też, że bajki i baśnie wyrabiają u małego odbiorcy smak estetyczny, wzbogacają jego wyobraźnię, nie nachalnie prezentują pewne wartości morale i ganią wady. Zazwyczaj czytane przez dorosłych historie mają przecież jakiś morał, prezentują postaci dobre i złe – można z dzieckiem zastanawiać się dlaczego tak się je nazywa. Maluch dowiaduje się w ten sposób jakie wartości w jego świecie są cenione a jakie nie, poznaje pojęcia abstrakcyjne, takie jak miłość, przyjaźń, sprawiedliwość
Dziecko potrafi bardzo utożsamić się z losem bohaterów, przeżywać je – to buduje w nim empatię i wrażliwość.
Dziecięca literatura poszerza też
widzę dziecka i rozbudza jego zainteresowania światem. Bajka często
budzi przecież pytania: dlaczego? po co? jak to możliwe? W tym
momencie rodzic może wyjaśniać dziecku świat. W ogóle
sytuacja kiedy ktoś odczytuje tajemnicze znaki z książki, jest dla
dziecka ekscytujące – oto dorosły dopuszcza je do swojego
tajemniczego świata, oto potrafi coś dla niego wyczarować.
S. Równy