Ostatnie wydarzenia, palące jak jątrząca rana na zdrowym organizmie ludowego monolitu naszej społeczności, zasiały zamęt w głowach i niepokój w sytych przecież brzuchach.
Zaniepokojonym z tego miejsca chcemy dziś z całą stanowczością odpowiedzieć - nie pozwolimy wydrzeć sobie z takim trudem odniesionego zwycięstwa, a partia nie zejdzie z raz obranego i jedynie słusznego kursu!
W tym dziejowym momencie jeszcze raz wzmóc musimy wysiłki, by dać odpór knowaniom inspirowanych przez wrogie siły grup. Pod cienkim, ale szytym grubymi nićmi płaszczykiem walki o demokrację grupy te organizują dziś w kraju marsze, protesty i wiece, beztrosko i nieodpowiedzialnie wzniecając wspomniany już zamęt i siejąc niepotrzebne nam dzisiaj niepokoje społeczne. Nie uznają świętości i autorytetów, ośmielając się nawet zakłócać dzień 13 grudnia. A data ta jest przecież symbolem pokojowego i bezkrwawego rozwiązania konfliktu na drodze ludowej demokracji! Takie rocznice, towarzysze, powinniśmy obchodzić radośnie i entuzjastycznie.
Dlatego jątrzeniu i podżeganiu mówimy dziś zdecydowane „nie”!
Na szczęście dzięki przezornym i wieloletnim przygotowaniom bez zarzutu działa dziś linia partyjnej propagandy.
Jak zawsze na stanowisku jest redaktor Przechera Tomasz, który ostatnio nawet zdewalu... zdela... zdewuwu... zdezawuował niby to chlubne osiągnięcia lidera tak zwanej opozycji, wiemy przecież przez kogo inspirowanej.
Bardzo ładnie i trzeba powiedzieć inteligientnie zachował się jeden z naszych naczelnych organów prasowych, który w prześmiewczy sposób potraktował na okładce tegoż lidera tak zwanej opozycji, władając mu na gowę czarne okulary.
Ten sam organ zresztą wcześniej wydrukował kanoniczny wywiad z naszym najwyższym naczelnikiem zjednoczonej Europy i światłem Peru, oby żył wiecznie. O czym przypominam, jeśli towarzysze jeszcze prenumeraty organu nie przesię... nie przedesię... nie przedsięwzięli.
Dodać należy, że nieoczekiwanie z jakże mocnym wsparciem dołączył do nas Władysław Zatroskany, który bez ogródek nazwał lidera tak zwanej opozycji bałwanem, durniem i szkodnikiem.
Jak zawsze celnie dyżurny satyryk Rym Stanisław uderzył w tą tak zwaną opozycję diatrybą, a biskup Jelonek wykazał słuszne oburzenie. Nie zawiodła także telewizja z ulicy Kopalnej, państwo wiecie która.
Niezgorzej spisała się też niejaka Olej... Owi... Owiejnik Monika, która zaprosiła do studia noblistę Walezę i dotąd nie dawała mu spokoju, aż ten wyraził obrzydzenie, oburzenie, a także brak kontentu i dezaprobatę wyczynami lidera tak zwanej opozycji.
Prężnie działają także na forach jenternetowych mołojcy z młodzieżówki Płaszczyzny Porozumienia Ludowego, którzy we wszelkich dyskusjach – nawet tych dotyczących cen sera żółtego albo integracji przedszkolnej - używają wobec tej tak zwanej opozycji przećwiczonych już przecież wielokrotnie i z dobrym skutkiem wyrażeń takich, jak „szkodnik”, „oszołomy”, „partyjniak”, „ciemniaki”, „podpalać Polskę”, „podjudzać”, „mącić”, „siać niepokoje”, „jątrzyć”, a nawet – „antagonizować”.
W dobrym też momencie Jacenty Żukowski wspomniał dolę ciąganego niesłusznie po sądach generała Kiszonki Czesława, w dobrym momencie generała obronił, przypominając, jaka jest linia naszej partii i skąd jej korzenie.
I na koniec powiedzmy dziś sobie jasno - by w przyszłości nie dochodziło do niepotrzebnych napięć, nasze zwycięstwa na wyborczym polu ludowej demokracji muszą być pełne i bezdyskusyjne. Nie dawajmy podżegaczom pretekstu do podżegania, a wichrzycielom do wichrzenia! Gdy wzmożemy wysiłki, w następnym plebiscycie oczekiwać możemy 98-pocentowego poparcia mas pracujących miast i wsi! Co proponuję zadekretować, żeby już wszystko w naszej ludowej demokracji było jasne i przejrzyste. Dziękuję bardzo!