Obecny rok przyniósł odejście 7 tys. żołnierzy ze służby. Ponad 5,7 tys. podjęło taką decyzję dobrowolnie. To pierwsze tak liczne odejścia ze służby będące sporym problemem dla wojska- komentował Tomasz Siemoniak szef MON.
Jak poinformowała PAP żołnierze, którzy odeszli z wojska tylko w ciągu 11 miesięcy 2011r. MON wydał na nich 773 mln zł. To przyczyniło się do faktu, że szukano kwoty ok. 440 mln zł. Budżet MON na 2011 r. szacował że ze służby w wojsku zrezygnuje ok 3 tys. żołnierzy, tymi szacunkami podpierano się rezerwując środki przeznaczone na odprawy, ale jak widać ta liczba jest znacznie większa z tond próby szukania dodatkowych pieniędzy.
Według danych jakimi dysponuje Ministerstwo Obrony Narodowej w latach 2001-2005 zawodowi żołnierze, którzy odeszli na własną prośbę z wojska to liczba pomiędzy 1 a 2 tys. Lata 2006-2008 to już liczba 3-4 tys. rocznie. Mniejsze odejścia można było zanotować tylko w roku 2009 w którym to ze służby na własną prośbę zrezygnowało 2,5 tys. Następnego roku nadrobiono zaległości i ze służbą pożegnało się już 4,7 tys. mundurowych.
Generał Cieniuch całą sprawę skomentował słowami, że ,,7 tysięcy odejść to za dużo” nawet gdybym był w posiadaniu tak dużych środków by zastąpić te odejścia nowymi ludźmi nie zdałoby to egzaminu logistycznego, ponieważ nie jest możliwe tak szybkie przygotowanie ich do służby. Do takiego przedsięwzięcia potrzeba więcej instruktorów, sprzętu i pieniędzy- tłumaczył generał.
Obecny szef MON Tomasz Siemoniak przyznał, że tak liczne odejścia nie przyczynią się do poprawy sytuacji w Polskim wojsku, wręcz przeciwnie spowodują jeszcze większe kłopoty. W swojej ocenie generał stwierdził, że wojskowi rezygnują tak licznie ponieważ nie dostają satysfakcjonujących wynagrodzeń, ale również przyczyniają się do tego powody socjalne- dodał.
Generał pytany czy obecne kierownictwo MON nie ma sobie nic do zarzucenia jeśli chodzi o problem odejść ze służby, jeśli największa liczba podań o odejścia wpłynęła w pierwszym miesiącu urzędowania ministra Siemoniaka, rzecznik MON odpowiedział, że "większość wypowiedzeń znajduje swoje źródło znacznie wcześniej niż w sierpniu 2011 r.".
Źródło: PAP