Na Facebooku swoją stronę ma organizacja Narodowy Radom, której członkowie pikietowali w grudniu pod siedzibą radomskiego SLD. Stronę lubi 266 osób. Czy to Narodowy Radom protestował w sobotę? Wysłaliśmy pytanie - na razie jest bez odpowiedzi.
Podczas zajść rektor Wyższej Szkoły Nauk Społecznych i Technicznych zwróciła się do radnego PiS Piotra Kotwickiego, by uspokoił swoich kolegów. Jednak radny nie przyznaje się, że miał coś wspólnego z grupą protestujących.
- Być może ci młodzi ludzie chcieli zamanifestować swoją niechęć do pana redaktora Michnika. Trzeba zrozumieć ich frustrację tych ludzi - mówi radny, dodając że dziś duża liczba cześć społeczeństwa jest wyłączana z dyskursu społecznego i nie ma innej możliwości wyrazu jak publiczny protest. Podając przykład TV Trwam oraz sytuacji tygodnika „Uważam Rze”.
- Nie znam przyczyn, dlaczego ci młodzi ludzie nie zostali wpuszczeni do środka. Według mojej wiedzy wykład był otwarty, miejsca na sali były, ponieważ spotkanie nie cieszyło się wielkim zainteresowaniem wśród radomian - dodaje radny. - Nie wiem też, na jakiej podstawie pani rektor powiązała mnie z ludźmi, którzy w jej opinii zachowywali się niewłaściwie. Wydaje mi się to dużą nadinterpretacją z jej strony. Przyszedłem na spotkanie jako osoba prywatna, nie byłem tam wraz z żadną zorganizowaną grupą. Widziałem na sali wielu moich znajomych, którzy podzielają moje poglądy, jednak według mnie oni zachowywali się kulturalnie. Ja nie poczuwam się do odpowiedzialności za zgromadzone w WSNSiT osoby i nie zamierzałem nikogo pouczać.
WYNIK FRUSTRACJI?
O komentarz poprosiliśmy również Marię Gagacką, radomską socjolog.
- Nie chcę, by ktoś myślał, że jest to kolejna radomska specjalność. Przypomnę, że podobne zachowanie miało miejsce na wykładzie prof. Środy w Warszawie. To pokazuje ogólna tendencję. Historia pokazuje, że radykalizacja następuje zawsze tam, gdzie następują sytuacje kryzysowe np. ekonomiczne, społeczne. Można powiedzieć, że Radom jest miastem, którym tło wszystkich wydarzeń np. bezrobocie czy też perspektywy na znalezienie pracy, jest dobrym miejscem, by tego typu nastroje mogły się pojawiać. Trzeba jednak również dodać, że Adam Michnik jest sam w sobie osobą wzbudzająca od wielu lat rożne emocje. Wcale się nie dziwię, że takie spotkanie dało pretekst do ujawnienia się negatywnych społecznych tendencji – tłumaczy Maria Gagacka, dodając że tego typu wydarzenia będą się pojawiać coraz częściej niż w innych miastach, ponieważ w Radomiu skala problemów jest większa. Ludzie mający perspektywy życiowe, mający możliwości zaspokajania swoich potrzeb nie lgną do żadnych radykalizmów.
Dlaczego skandująca młodzież miała zakryte twarze?- Przyznawanie się do radykalizmu wymaga ogromnej odwagi. Znacznie łatwiej jest robić to w tłumie anonimowo. Wielu ludzi, którym brak argumentów, a chcą po prostu tylko wyrazić swój protest i frustracje, działa w ten sposób. Nie znam grupy odpowiedzialnej za ten manifest, jednak z doświadczenia wiem, że ludzie podpisują się często pod pewnymi ideologiami, nie będąc do końca świadomymi tego co one za sobą niosą. Jednak na pewno autentyczny jest tutaj ładunek emocjonalny, to jest sprzeciw wobec warunków, w jakich tym młodym ludziom przyszło żyć. W takich przypadkach oczywiste jest również szukanie winnego, w tym wypadku kozłem ofiarnym stał się Adam Michnik.
ROBOTA SŁUŻB?
Dodajmy, że związany z prawicowymi mediami doświadczony dziennikarz śledczy Jerzy Jachowicz twierdzi, że całe zajście mogło być sprowokowane. "Można powiedzieć, że zajście podczas ostatniego wykładu Adama Michnika w Radomiu, to powtórka z rozrywki (wydarzeń z wykładu prof. Środy w Warszawie - przyp. red.), jednak to nie jest sprawa humorystyczna. Tutaj jak na dłoni widać, że jest to robota służb specjalnych. Tu chodzi o uzyskanie dwóch rzeczy: danie państwu oręża do wprowadzenia restrykcyjnych przepisów w przypadku wszelkich zakłóceń porządku, oraz obarczenie polityków prawicy, za to, że dochodzi do podobnych zajść. (...) Wygląda na to, że jest to autentyczna prowokacja. Takie grupy nie są zdolne ustąpić, a szczególnie po próbach nawoływania ze strony służb porządkowych. Kiedyś byłem świadkiem podobnego zdarzenia, gdzie młodych ludzi wynoszono z sali, ponieważ kładli się na ziemi, chwytali ławek, krzeseł, wszystkiego, aby tylko zostać na sali. W tym przypadku, ci ludzie wychodzą spokojnie jak baranki, dlaczego?" - stwierdził dla wPolityce.pl Jachowicz.
- Na sali było wiele osób, którzy nie wyglądali na ludzi powiązanych z tajnymi służbami, a widać było ich niechęć do poglądów głoszonych przez redaktora Michnika. To samo tyczy się tych młodych osób stojących przed salą. Nie zdziwiłbym się jednak, gdyby jakieś tajne służby starały się w przyszłości wykorzystywać podobne zajścia w celu dalszego ograniczania wolności słowa w naszym kraju - komentuje to radny Kotwicki.
POLICJA SPRAWDZA
Dodajmy, że w sprawie zdarzeń w WSNSiT policja prowadzi czynności wyjaśniające.
- W sobotę na miejsce zdarzenia wysłana została grupa dochodzeniowo-procesowa i działania policji od początku zmierzały do ustalenia faktów, okoliczności i uczestników zdarzenia do jakiego doszło podczas wykładu Pana Adama Michnika. W prowadzonym postępowaniu wyjaśniającym policjanci między innymi zbierają materiały filmowe i zdjęciowe, ustalają i przesłuchują świadków. Dochodzenie idzie w kierunku wykroczeń ściganych z urzędu, tj. zakłócania porządku publicznego i używania słów nieprzyzwoitych. Za wykroczenia te grozi kara aresztu, ograniczenia wolności, grzywny albo nagany - mówi Alicja Śledziona z KWP z s. w Radomiu.OŚWIADCZENIE MŁODZIEŻY WSZECHPOLSKIEJ
Oświadczenie do naszej redakcji wysłał też prezes radomskiego koła Młodzieży Wszechpolskiej Norman Czarnecki:
"W związku z nagonką medialną jaka rozpętała się po wykładzie Adama Michnika na Wyższej Szkole Nauk Społecznych i Technicznych w Radomiu, nie rozumiemy demonizowania i potępiania osób, które chciały wejść na wykład, a nie zostały na niego wpuszczone. Nazywanie ich przez dziennikarzy niektórych mediów „bandytami” „watahą” czy „faszystami” jest karygodne i niezgodne z „etyką dziennikarską”. Budzi skojarzenia z najgorszymi wzorcami, które mieszkańcy naszego miasta bardzo dobrze znają z historii. Oczywistym jest, że skoro na wykładzie z założenia „otwartym” przy wejściu stoją ochroniarze, którzy selekcjonują ludzi, to wśród osób nie wpuszczonych rodzą się emocje i niezadowolenie. Całość zdarzenia nazwanego przez niektóre media „awanturą” rozpoczęła się od rozmów osób stojących przed salą z ochroniarzami nt. powodów niewpuszczenia ich na wykład, co jest uwiecznione na nagraniach. Nazywanie całego zajścia, podczas którego nikt nie został przez nikogo uderzony, a jedynie ochroniarze odpychali, przez dosłownie kilka sekund, chcących wejść na salę, „bijatyką”, jest co najmniej śmieszne. Nasi działacze byli obecni na sali, biorąc udział w debacie i zadając Adamowi Michnikowi pytania, na które ten reagował wyraźnym zdenerwowaniem, agresją i krzykiem. Nie zostało to odnotowane przez wiele mediów, co traktujemy jako rażącą manipulację".
