Do tego spotkania Legia przystępowała po czterech ligowych porażkach z rzędu. To sytuacja, do której w Warszawie przyzwyczajeni nie są. Nic więc dziwnego, że mecz w Radomiu miał duży ciężar gatunkowy. Kolejna porażka mogłaby wywołać w Warszawie duże niezadowolenie i mocno zachwiać posadą Kosty Runjaicia. Niewątpliwie skomplikowałaby też sytuację Legii w tabeli, w kontekście walki o mistrzostwo. Radomiak natomiast chciał pójść za ciosem i udowodnić, że ubiegłotygodniowe zwycięstwo z Zagłębiem Lubin nie było przypadkowe.
Od samego początku to Legia miała inicjatywę, ale przez długi czas nic z tego nie wynikało. W 10. minucie dośrodkował Frank Castaneda, piłkę wybili defensorzy Legii, a dobitka Luizao sprzed szesnastki była mocno niecelna. Kilka minut później odpowiedzieli goście - po rzucie rożnym głową uderzył Steve Kapuadi, ale wprost w Alberta Posiadałę. Więcej działo się na trybunach - z racji na przyjaźń kibiców, fani na zmianę dopingowali każdą z drużyn, nie zabrakło też wspólnej przyśpiewki i efektownej oprawy.
I kiedy kibice podziwiali przygotowaną oprawę, w polu karnym Radomiaka jeden z naszych graczy bezpardonowo zaatakował Pawła Wszołka. Wątpliwości nie było - sędzia Łukasz Kuźma wskazał na jedenasty metr, a rzut karny pewnym strzałem na gola zamienił Josue. "Legioniści" chcieli pójść za ciosem i w 30. minucie mogli prowadzić 2:0, ale piękny strzał Gila Diasa odbił Albert Posiadała. Chwilę później w polu karnym Legii przewrócił się Rafał Wolski - kibice domagali się karnego, ale sędzia uznał, że nasz zawodnik symulował i ukarał go żółtą kartką. Tuż przed końcem pierwszej połowy, technicznym strzałem popisał się Josue - futbolówkę pewnie wyłapał jednak Posiadała.
Początek drugiej odsłony wyglądał tak, jak rozpoczęcie pierwszej połowy. Na boisku niewiele się działo, gra toczyła się głównie w środku pola. Brakowało skutecznych rozwiązań pod polem karnym Legii, która oddała inicjatywę Radomiakowi i nastawiła się na kontry. Na pierwszą ciekawą sytuację pod bramką Kacpra Tobiasza czekaliśmy do 64. minuty. Zagranie w szesnastkę, walkę z defensorami wygrał Pedro Henrique, dziubnął piłkę, ale ta minęła słupek bramki. W 70. minucie centra Ediego Semedo, futbolówkę odbił Tobiasz, z bliska próbował jeszcze Henrique, ale raz, że nieskutecznie, a dwa, że za chwilę sędzia pokazał spalonego. W 76. minucie swoich sił próbował Edi Semedo, ale dobrze blokowali go obrońcy gości.
Radomiak próbował, ale nic z tego nie wynikało. Naszym zawodnikom nie można odmówić ambicji i zaangażowania, ale w kluczowych momentach brakowało precyzji i nieco szczęścia. Przykładem sytuacja z doliczonego czasu gry, gdzie futbolówka po strzale głową Mike`a Cestora o centymetry minęła bramkę Legii, podobnie zresztą zakończyła się próba Christosa Donisa.
Radomiak po 14. kolejce PKO BP Ekstraklasy ma na swoim koncie 18 punktów i zajmuje 8. miejsce w tabeli. W następnej kolejce podopieczni Constantina Galki zagrają na wyjeździe z beniaminkiem, Ruchem Chorzów. Początek tego spotkania w poniedziałek, 13 listopada o godz. 19.
Radomiak Radom - Legia Warszawa 0:1 (0:1)
Josue 28' (k).
Radomiak: Posiadała - Grzesik (78' Jakubik), Rossi, Cestor, Abramowicz - E. Semedo (78' Leandro), Luizao, Kaput (78' Donis), Wolski (71' Rocha), Castaneda (57' L. Semedo) - Henrique.
Legia: Tobiasz - Jędrzejczyk, Augustyniak, Kapuadi, Wszołek, Slisz, Celhaka (65' Elitim), Gil Dias, Josue (87' Rosołek), Kramer (65' Pekhart), Gual (73' Muci).
Żółte kartki: Castaneda, Wolski - Wszołek, Kapuadi, Celhaka, Pekhart.
Widzów: 8569.
Sędziował: Łukasz Kuźma (Białystok).