Panie radny, po wczorajszych słowach pana burmistrza zgłosił się Pan do naszej redakcji, że chce odnieść się do zarzutów, które padły również pod Panem adresem, kiedy był Pan burmistrzem Kozienic i przygotowywał poprzednią koncepcję zagospodarowania tego obiektu. Co Pana najbardziej zabolało w tych słowach pana burmistrza?
- Może nie do zarzutów, bo ja nie chcę polemizować z panem burmistrzem, nie o to chodzi. Ja wypowiadam się w imieniu mieszkańców i własnym, jako gospodarz Kozienic przez 20 lat, a obecnie jako radny i osoba publiczna. To, co powiedział burmistrz Kozłowski w wywiadzie jest nieprawdą. On nic nie musi, a przede wszystkim nie musi zaczynać urządzania centrum Kozienic bez żadnej konsultacji z mieszkańcami. Ja przy poprzedniej koncepcji skonsultowałem projekt z mieszkańcami, do urzędu wpłynęło 3 tys. ankiet, była ich akceptacja. Burmistrz nie ma odwagi, żeby przedstawić mieszkańcom uzasadnienia, stanąć z nimi twarzą w twarz i bronić swojego stanowiska. Rozmawia z nimi tylko za pośrednictwem waszego radia. To niedopuszczalne, żeby zaczynać urządzenie terenu od sprzedaży jego części, nie wiadomo po co, nie wiadomo komu i nie wiadomo w jakim celu. Jeżeli gmina ma być wiodącym inwestorem to ona powinna wybudować lokale użytkowe i gastronomiczne, zaplecze sanitarne oraz socjalne. Gmina może je wynajmować, czerpać z tego stały dochód i jednocześnie mieć kontrolę nad tym terenem. Burmistrz i gmina nic nie musi, a takie tłumaczenie to jawne wprowadzanie w błąd.
Panie radny, pojawiła się też polemika, że przy zastosowaniu Pana koncepcji, tych drzew do wycięcia byłoby zdecydowanie więcej, niż teraz. Jak Pan to skomentuje?
- Nie dam się zapędzić w wyliczankę drzewną, ponieważ przy szczegółowym zagospodarowaniu terenu i wykonaniu projektu, każde drzewo to indywidualny przypadek, który byłby rozpatrywany. Część z tych drzew jest chorych, pozostałe są zdrowe, to 100-letnie sosny. Nie będę się licytował na drzewa, zapraszam do Kozienic, proszę sprawdzić, ile drzew było wyciętych przy budowie najpiękniejszego w regionie pomnika 100-lecia Niepodległości. Praktycznie żadne, wszystkie duże sosny zostały zachowane.
Wczoraj odbyła się komisja w tej sprawie. Rozmawiał Pan z mieszkańcami, proszę powiedzieć, co udało się ustalić?
- Miałem "gorący telefon", mieszkańcy dzwonili do mnie i informowali, co się dzieje. Został złamany niepisany obyczaj, który obowiązywał jak pamiętam od 24 lat, od 1998 roku. Jeżeli mieszkańcy mieli jakiś problem to przede wszystkim przychodzili na komisje, bo na sesjach jest już czasami za późno na dyskusje i zmiany decyzji. Przewodniczący komisji udzielał głosu i sprawy były wyjaśniane od razu. Tutaj stało się coś skandalicznego, niebywałego. Mieszkanka, która przyszła w imieniu protestujących zapytać burmistrza o wyjaśnienia, spotkała się z przychylnością panią przewodniczącą komisji zdrowia, która udzieliła jej głosu. Wtedy burmistrz Kozłowski wstał, nerwowo dał sygnał do radcy prawnego, który pod przymusem zaczął wymyślać podstawy prawne, żeby utrudnić pani zabranie głosu. To zbulwersowało jeszcze bardziej grupę protestujących. Wszystko, wraz z nagraniem audio, zostało opublikowane na lokalnym portalu Kozienice24. To niedopuszczalne, żeby w ten sposób kneblować usta mieszkańcom. Druga rzecz to jeden z radnych, który na komisji w drwiący sposób wypowiadał się o protestujących mieszkańcach. Warto zaznaczyć, że sprzedaż tego terenu skomplikuje również jego zagospodarowanie zgodnie z wolą mieszkańców na dziesięciolecia, bo prywatny właściciel będzie blokował wszelkie inwestycje. Jak to powiedział kiedyś burmistrz, jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Dodatkowo będzie to miało znamiona i będzie groziło gigantyczną korupcją.
Czy widzi Pan jakąś możliwość zablokowania tej inwestycji czy raczej ciężko będzie to już odwrócić?
- Ja nie komentuję innych działań burmistrza Kozłowskiego, na które mieszkańcy patrzą z przymrużeniem oka. Mowa tu np. o rozpoczęciu zagospodarowania tego terenu przez postawienie tam napisu "Kozienice", który się zaraz zepsuł. Owszem, taki napis jest potrzebny, ale na końcu urządzania placu, a nie na początku. O ile wtedy można było się pośmiać tak teraz trzeba działać stanowczo, bo to jest sprzeczne z interesem miasta i jego gospodarką przestrzenną, środowiskową. Wiele ludzi mówi, że to działania z desperacji, na złość. Ja zrobię wszystko, żeby nie pozwolić na takie nieprzemyślane działania. Pandemia spowodowała, że rada została w pewnym stopniu zdominowana przez burmistrza, który nie traktuje jej jako organ partnerski i stanowiący, co jest szkodliwe dla lokalnej demokracji. Sesje online spowodowały, że radni nie mieli nawet możliwości zabierania głosu, bo byli wyłączani, a czasami pan przewodniczący stwierdzał drwiąco, że nie widział, żeby ktoś się zgłaszał. Burmistrz poczuł się w sposób nieuprawniony zbyt pewnie i wydaje mu się, ze jego pomysły są najlepsze. Ja tego nie neguję, ale niech podda je pod konsultacje społeczne i ma odwagę bronić ich przed mieszkańcami, jak ja czyniłem przez 5 kadencji. Niestety, żadne z tych kryteriów nie zostało spełnione. Jest to działanie po cichu, w zmowie. Ten projekt uchwały, gigantycznie ważny dla pokoleń mieszkańców, został wrzucony ad hoc po spotkaniu z grupą dwóch klubów radnych w ubiegłą niedzielę, czyli ponad tydzień temu. Na tym spotkaniu pod presją burmistrza ustalono, że będzie tzw. dyscyplina głosowania. Radni PiS mają rzekomo głosować jednomyślnie, co jest dla mnie niepojęte. Partia rządzaca jest za szacunkiem dla majątku narodowego, samorządowego i wspólnego, jest przeciwna wyprzedaży, a teraz partia rządząca w formie lokalnej będzie za sprzedażą terenu amerykańskiemu koncernowi, prawdopodobnie McDonald`s. Mieszkańcy akceptują tę restaurację, ale nie w centrum. Takie restauracje lokalizuje się na obrzeżu miasta, przy węzłach drogowych. Tutaj chętni będą zatrzymywać się na plastikowe jedzenie w centrum miasta, zwiększając tym samym emisję spalin. Wielu mieszkańców żyje jeszcze w letargu, bo polityka informacyjna gminy to propaganda sukcesów burmistrza. Powoli docierają jednak do nich informacje o nieprawidłowościach, które dzieją się w urzędzie. Ten protest pokazał, że mieszkańcy interesują się dobrem wspólnym i nie pozwolą robić prywaty na majątku publicznym.
Czy jeszcze chciałby Pan coś dodać?
- Mam taki życzliwy apel do pań i panów radnych, żeby odstąpili od tego pomysłu burmistrza, bo jest jeszcze na to czas. Równocześnie zwracam się też do pana burmistrza Piotra Kozłowskiego, którego bardzo dobrze znam. Panie burmistrzu, drogi Piotrze, jeszcze ponad 2 lata temu mówiłeś mi, że wspólnie z sejmikiem Mazowsza chcesz coś zrobić na tym terenie, żeby coś pięknego po nas pozostało. Nadal moja oferta współpracy i pomocy jest aktualna i możliwa. Ważne, żeby było to za zgodą mieszkańców i dla poprawy jakości ich życia, a także żeby ten teren, zgodnie z wolą mieszkańców, pozostał w całości terenem publicznym na długie dziesięciolecia miasta i gminy Kozienice. Bardzo o to proszę!
