Wszystko zaczęło się banalnie. Prezydent Radomia Radosław Witkowski dla swoich najbliższych współpracowników zorganizował szkolenie z RODO - unijnego rozporządzenia, które zastępuje obecnie obowiązującą ustawę o ochronie danych osobowych. Zostało ono przyjęte przez Parlament Europejski i Radę Unii Europejskiej w kwietniu 2016 roku, a zawarte w nim przepisy będą egzekwowane od 25 maja tego roku. W szkoleniu chyba nie ma niczego złego - to całkiem zrozumiałe, że urzędnicy muszą poszerzać swoją wiedzę. Problemu dopatrzyli się ci wredni (i w ogóle) z Radomskiego Skanera Obywatelskiego. Okazało się bowiem, że wyniuchali, iż szkolenie zostało zorganizowane poza Radomiem. Co więcej – radomscy urzędnicy o nowych unijnych przepisach uczyli się poza terytorium unijnej wspólnoty. Gdzie konkretnie? We Lwowie – albo nawet we Lwowi. I właśnie ta wiadomość wzburzyła dociekliwych internautów, a spora część z nich prosiła mnie abym poruszył ten temat.
„Na szkolenie pojechali dyrektorzy Urzędu Miejskiego, część kolegium prezydenckiego, dyrektorzy i ich zastępcy jednostek podległych prezydentowi oraz prezesi spółek miejskich. Czy takie szkolenie musiało się odbyć akurat tam i dlaczego nie zostało zorganizowane dla pozostałych urzędników i pracowników tylko dla samej elity?” - pyta na swoim profilu Radomski Skaner Obywatelski. Odpowiedź przyszła dosyć szybko z profilu równie wrednego i podejrzliwego z natury swej - Demotywatory Radom w postaci (jak to z Demotywatorami bywa) mema. Zdjęcie prezydenta opatrzono podpisem „Bo gdzie jeszcze ludziom tak dobrze jak tu? Tylko we Lwowie”. Długo się zastanawiałem jak samemu mam podejść do tego „kresowego” tematu? I stwierdziłem, że najlepiej to obśmiać, bo zapewne prezydent nie chciał źle. Chciał przy okazji szkolenia zafundować podległym mu pracownikom wycieczkę integracyjną, a skoro Lwów drogi nie jest (i to przecież prawie Polska), to można zaoszczędzić trochu pieniędzy na trudne czasy, gdy samorządowcy będą zarabiać zdecydowanie mniej. Sama wycieczka organizatorów też w zasadzie nic nie kosztowała, bo przecież łatwo wydaje się pieniądze publiczne. Wyjazd taki to również okazja do wspomnień. Choćby czasów, gdy właśnie do Lwowa z Radomia latały samoloty. Ech... I na imprezy się latało i, jak to na wschodzie, spożywało się, oj spożywało… Przecież w Radomiu prezydentowi nie wypada popadać w alkoholizm, za to za granicą w towarzystwie przyjaciół, to już jak najbardziej. Ba, nawet nie wypada być na trzeźwo. A na Ukrainie nie dość, że pięknie, to i „procenty” niedrogie. Nie wspominając innych wyrobów akcyzowych, na których też szkoleni urzędnicy mogli zaoszczędzić.
Patrząc z innej perspektywy można powiedzieć, że szkolenia można było ogarnąć za dużo większe pieniądze . Przecież można je było zrobić w jakiejś Hiszpanii czy innej Portugalii. Szkolenia to oczywiście ważna rzecz. Zwłaszcza, gdy w zasadzie nie wiadomo na ile nam ta wiedza się przyda. Bo niby do końca kadencji trochę czasu jeszcze zostało, ale Naczelny Sąd Administracyjny może ją jeszcze skrócić i z wycieczek… oj, przepraszam, szkoleń wtedy ciężko będzie skorzystać.
A ja mam na to swoją radę - Prezydencie, do dzieła. Proponuję zorganizować szkolenia szlakiem radomskich odlotów. Lwów już zaliczony. Teraz proponuję szkolenie w czeskiej Pradze. I toast czeskim piwem za mój pomysł wznieście. Później szkolenie przypominające pierwszy wylot (to znaczy zawiana północnymi wiatrami Ryga). Jeszcze pozostanie jakieś szkolenie w Berlinie zrobić (gdzie klubów nocnych więcej niż liści na Plantach), a żeby nie wytykali, że tylko elita się szkoli, to od sprzątaczki do kierownika wydziału proponuję wysłać na szkolenia po Polsce - również szlakiem radomskich odlotów. Personel sprzątający proponuję szkolić w Gdańsku, bo piachu od plaży nieodpowiedzialni petenci pewnie do urzędu mnóstwo wnoszą. A we Wrocławiu z czego szkolić? A cholera wie. Tu niech się już gabinet prezydenta wysila. Dopóki jeszcze prezydent prezydentem, a Wrocław Wrocławiem są!
