Polityk nie może zmieniać poglądów jak chorągiewka. Nie może nagle popierać czegoś, co przez ostatnie lata krytykował. Ale z drugiej strony – może to właśnie politykowanie pozwala na takie zmiany. Ba, wręcz upoważnia do tego, żeby umieć zachować się odpowiednio w odpowiedniej sytuacji? A natchnęła mnie do tego namysłu jedna z najbardziej wyraźnych (jak dotychczas myślałem) radomskich „polityczek” - Katarzyna Kalinowska, przewodnicząca radomskiej Nowoczesnej i wiceszefowa tego ugrupowania na Mazowszu.
Cóż takiego stało się w ten weekend? PO i Nowoczesna ogłosiły wspólny start w wyborach samorządowych, (co zwolennicy obu ugrupowań przyjęli pozytywnie, choć nie bez wątpliwości). Zastanówmy się, jak to będzie wyglądało w Radomiu. Czy poparcie dla obu partii da się zsumować, czy może urośnie jak, nie przymierzając, drożdże? Pamiętam, jak kilka lat temu powstawała Nowoczesna. Do ugrupowania zapisało się wielu mądrych i wartościowych ludzi. Chcieli rozbić duopol dwóch partii: Platformy Obywatelskiej i Prawa i Sprawiedliwości. W czasie trzech lat budowania lokalnych struktur coś chyba poszło nie tak i z partii zaczęli odchodzić kolejni członkowie. Nie piszę tu o zwykłych szeregowych, ale o tych, którzy byli filarami tego, co tworzyło się w naszym mieście. Jako jeden z pierwszych odszedł Cezary Brymora, wiceprzewodniczący ugrupowania. Później szeregi opuścił kolejny wiceprzewodniczący. I choć oficjalnym powodem skreślenia go z list Nowoczesnej było nieopłacenie składek, to sam Wojciech Bernat twierdził, że jego poglądy stały się rozbieżne z linią partii. Ostatnio odeszli kolejni, a wśród nich członek zarządu ugrupowania i były sekretarz Patryk Fajdek. Powód ogłosił na swoim profilu na Facebooku. Ponoć Nowoczesna, do której przystępował trzy lata temu, była partią, która miała być budowana oddolnie, która miała rozbijać duopol POPiS-u. Miała wnieść świeżość i nową wizję lepszej Polski. Według niego dzisiaj Nowoczesna cementuje scenę polityczną i staje się częścią tego, co sama krytykowała. „Nie mogę zaakceptować koncepcji, gdzie nadrzędnym celem jest zwycięstwo w wyborach bez żadnego programu. Byłoby to nieuczciwe wobec mnie samego, jak również ludzi, z którymi wspólnie działam” – zakończył swój wpis Patryk Fajdek. I chyba w tym właśnie tkwi problem. Bo opozycja, która potrafi zaproponować tylko odsunięcie obecnie rządzących od władzy, to zbyt mało.
Jako wyborca chcę wiedzieć, jaki mają pomysł na sprawowanie władzy i co chcą zrobić dla lokalnej społeczności. Jeśli chcą władzy dla samej władzy, żeby przeciwnikom tę władzę odebrać, to dla mnie zbyt mało. Jeszcze nie tak dawno w programie „Hyde Parkowa”, emitowanym na portalu CoZaDzien.pl, Katarzyna Kalinowska na pytanie, czy poprze prezydenta w pierwszej turze odpowiedziała: - Propozycja była kuriozalna. Poparcie bezwarunkowe za nic, za darmo nie wchodzi w grę. Nie było żadnej propozycji, którą przedstawia ta ekipa, pan prezydent, pod którą można było się podpisać. Samymi personaliami czy stanowiskami nie można kupczyć”.
Teraz linia partii się najwidoczniej zmieniła. Wcześniej chodziło o program, a teraz… Teraz programu nie znamy. Wiemy tylko, że pani Katarzyna Kalinowska, jeśli wybory wygra Radosław Witkowski, zostanie wiceprezydentem. Czy ktoś uwierzy, że tak szybko i nad-przyrodzenie można zmienić poglądy? Czy ktoś uwierzy, że chodzi o wspólny program, którego wcześniej najwidoczniej nie było. Bo gdyby był, to przecież nie byłoby tej krytyki. Może chodzi tylko o niedopuszczenie PiS-u do władzy w naszym mieście (co akurat potrafię zrozumieć)?
I tu idea Nowoczesnej trochę odeszła na bok. Chyba. Coś, co było z trudem tworzone przez trzy lata, zostało wchłonięte przez większą partię. A czy jest to zjawisko przyrodzone czy nadprzyrodzone? Wiedzą tylko bogowie.