Umowa śmieciowa to potoczna nazwa, która dobrze oddaje charakter problemu. Umowy o dzieło i na zlecenie gwarantują zatrudnionemu zarobek, ale nie bezpieczeństwo. Jeśli pracownik będzie cierpliwy, może doczekać się umowy o pracę na czas nieokreślony. Jednak nie ulegajmy złudzeniu. Taka sytuacja jest coraz rzadziej spotykana. Większość pracodawców po prostu przedłuża nasze umowy z miesiąca na miesiąc.
- Pracuję w jednym z Call Center w Radomiu. Jest to moja pierwsza oficjalna praca. W trakcje studiów dorabiałam sobie, np. jako niania, lecz oczywiście było to bez umowy. Teraz od pół roku pracuję na umowie zlecenie. Oczywiście jestem w pracy przez minimum osiem godzin od poniedziałku do piątku, czyli zachodzi tak zwany stosunek pracy. Co miesiąc mam przedłużaną umowę i choć zawsze słyszę, że dla najlepszych są przewidziane takie „bonusy” jak stała umowa, jest to dla mnie coś całkowicie nierealnego. Teraz zastanawiam się po co wybrałam się na studia, skoro taką pracę mogłabym wykonywać i bez matury. Żałuję, że nie zostałam spawaczem bądź fryzjerką, takie oferty pracy widnieją na okrągło w Urzędzie Pracy – mówi Maria, magister ekonomii z Radomia.
- Jestem absolwentką UMCS-u w Lublinie, skończyłam filologię polską. Aktualnie pracuję jako opiekunka do dziecka, oczywiście nie mogę nawet marzyć o tym, by dostać umowę o pracę. Najgorsze są momenty, gdy mój pracodawca pyta się mnie dlaczego z wyższym wykształceniem nie szukam czegoś lepszego. On tego nie jest w stanie zrozumieć, prowadzi własną firmę i ciężko mu pojąć, że dzisiejszy rynek nie sprzyja młodym osobom z magistrem. Codziennie wysyłam CV do różnych firm, szkół, ośrodków, niestety jedyne co mam do wyboru to praca jako barmanka, obsługa klienta w call center bądź przedstawicielstwo handlowe. Oczywiście wszystkie te zajęcia daleko się mają do stałej umowy o pracę – mówi Ania, opiekunka do dziecka. - W dodatku większość pracodawców chce młodej osoby z doświadczeniem, lecz jak zdobyć doświadczenie, skoro nie ma takiej możliwości? To po prostu błędne koło – dodaje Ania.
Niektóre osoby, by uciec od tego systemu zdecydowali się na wyjazd do pracy za granicą.
- Mam dwa fakultety, biegle znam język angielski i umiem mówić po węgiersku. Aktualnie pracuję... w Szkocji, sprzątam biura. Na ten krok zdecydowałam się ponieważ nie widzę perspektywy pracy w Polsce. Umowa zlecenie mnie nie satysfakcjonuje, a tym bardziej minimalna pensja, z którą nie miałabym szans utrzymać się sama. Teraz mam umowę o pracę, zarabiam taką samą kwotę jak moje koleżanki w Polsce, tyle że... ja w funtach, a one w złotówkach. Nie mogę powiedzieć, że jest to spełnienie moich marzeń, jednak do kraju nie planuję wrócić, przynajmniej w najbliższych latach – stwierdza Katarzyna, radomianka mieszkająca w Szkocji.
Co na to pracodawcy?
- Dla pracodawców w Polsce największym problemem są właśnie koszty zatrudnienia. Im bardziej związki zawodowe będą podwyższać płacę minimalną, tym bardziej będzie się pogarszać sytuacja na rynku pracy. W takich sytuacjach umowy śmieciowe są dla pracodawców bardziej elastyczne. W przypadku, gdy osoby pracują po parę lat z umową zlecenia, świadczy to o tym, że mamy dziki kapitalizm. I z takim właśnie kapitalizmem powinno walczyć państwo - stwierdza Janusz Kalotka, członek zarządu Izby Przemysłowo-Handlowej Ziemi Radomskiej.
NASZ KOMENTARZ
Obecnie w powiecie radomskim bezrobocie sięga 30,2 proc. (dane z kwietnia 2012). Trzeba przyznać, że z tymi wynikami jesteśmy jednym z liderów w Polsce. Niestety, nikt nie prowadzi statystyk dotyczących liczby umów śmieciowych w Radomiu. Jednak samo życie pokazuje, jak jest naprawdę. - Już nawet nie mam nadziei na to, by było lepiej. Tylko nie rozumiem po co od początku edukacji wpajano nam, że absolwenci studiów wyższych są elitą Polski. A teraz ta elita sprząta i nosi niechlubny tytuł śmieciowego pokolenia – stwierdza Maria. Niech to wystarczy za komentarz do naszego tekstu.
A CO WY O TYM SĄDZICIE? JAKIE MACIE DOŚWIADCZENIA Z UMOWAMI ŚMIECIOWYMI? PROSIMY O KOMENTARZE.
